ROZDZIAŁ 2
Słońce raziło mnie w oczy.
Odruchowo odwróciłam głowę w drugą stronę ale przeszył mnie okropny ból. Od
razu przypomniałam sobie co się stało. Otworzyłam oczy i rozejrzałam się po
pokoju. Leżałam w czyjejś sypialni w obcym domu. Pokój nie był duży. Większość
miejsca zajmowało duże łóżko. Naprzeciwko stało biurko a na nim laptop i kilka
zeszytów. Odrobinę w lewo były drzwi, prawdopodobnie do łazienki. Na prawo od
biurka we wnęce stała szafa. Podeszłam do niej i zauważyłam męskie ubrania.
„Gdzie ja do cholery jestem?” Cicho otworzyłam drzwi i wyjrzałam na długi
korytarz. Przestąpiłam przez próg i bardzo wolno przesuwałam si wzdłuż ściany
aż trafiłam na schody, którymi zeszłam na dół. Znalazłam się w dużym i jasnym
salonie. Wielkie i miękkie kanapy stały ustawione w kształcie litery U, nad
kominkiem wisiał ogromny plazmowy telewizor, za salonem stał duży stół z
wieloma miejscami. Prawdopodobnie była to jadalnia. Z kuchni doszły mnie
hałasy. Po chwili w drzwiach ukazał mi się chłopak z dużym uśmiechem.
Nie był bardzo wysoki. Wydawał się nawet niższy ode mnie.
Miał dłuższe czarne włosy, które ułożyły się strasznie seksownie. Patrzył na
mnie czarnymi oczami. Były tak głębokie, że mogłabym w nich utonąć gdybym tylko
na to pozwoliła. Jego kształtne usta ułożyły się w uśmiech a tuż za nim
dostrzegłam rząd śnieżnobiałych zębów.
- Jak się czujesz? – jego
głos był głęboki tak jak czerń w jego oczach.
- Ca…całkiem dobrze. – głos
mi drżał.
- Coś cię boli?
- Nie…chociaż trochę szyja.
- Nic dziwnego. Twoja szyja
to jeden wielki siniak. – przyglądał mi się a ja bezwiednie złapałam się dłońmi
za szyje i skrzywiłam się z bólu. – Jak masz na imię?
- Ja.. jestem Rose. A ty?
- Gregorio – gdy wypowiedział
swoje imię odniosłam wrażenie, że zrobiło się ciemniej. Rozejrzałam się i
spojrzałam przez okno. Mocno świeciło słońce. Gdy znów na niego spojrzałam
wszystko wróciło do normy.
- Gdzie jestem?
- U mnie w domu.
- A… - zastanawiałam się jak
ułożyć pytanie – A jak się u ciebie znalazłam?
- Straciłaś przytomność więc
cię tu przyniosłem.
- A tamten…tamten koleś?
Uśmiechnął się tak jak
tamtego wieczoru.
- Już ci nie zrobi krzywdy.
- Ale co ty mu… - przerwałam widząc w jego oczach upór i coś
jeszcze czego nie mogłam zrozumieć. – Czy możesz zawieść mnie do domu? Moi
rodzice na pewno się martwią.
- A może coś najpierw zjesz?
– jak na zawołanie zaburczało mi w brzuchu.
Po kilku naleśnikach i soku wsiadam z Gregoriem do jego
boskiego żółtego ferrari enzo. Przez cała drogę zachwycałam się tym cudeńkiem,
natomiast mój towarzysz wyglądał na odrobine znudzonego nawet kiedy jechał z
maksymalna prędkością.
Kierowałam go ale miałam wrażenie że doskonale zna drogę
do mojego domu. Zatrzymał się na podjeździe, wysiadł i szybko znalazł się po mojej
stronie pomagając mi wysiąść. Podziękowałam mu za pomoc i wróciłam do swojego
domu.
Skłamałam że rodzice się o mnie martwią. Już dawno
zapomnieli że mają córkę. Od kilku lat ciągle gdzieś wyjeżdżają. Obecnie chyba
byli we Francji.
Pod prysznicem próbowałam wszystko sobie ułożyć. Nigdy
wcześniej nie widziałam Greogoria. Trochę się go bałam ale czułam, że mogę mu
ufać mimo wszystko, że to nie mi zrobi krzywdę. Ale zrobił ją chyba temu
facetowi.
Westchnęłam głośno przypominając sobie, ze dziś mamy
ostatni dzień wakacji. Nie czułam się gotowa na to żeby iść do szkoły.
Wchodząc na szkolny dziedziniec zdałam sobie sprawę ile
nowych twarzy się pojawiło. Oszołomiona tym tłumem nieznanych mi osób
próbowałam jak najszybciej wejść na korytarz. Przykleiłam się plecami do szafek
widząc roześmianą grupę pierwszaków.
- Buu!
- Corinne co cię?! –
wrzasnęłam z bijącym sercem jak oszalałe.
- Wybacz. – przyjaciółka
zachichotała. Miała na sobie spódniczkę do połowy ud, wysokie buty na koturnie,
luźno zwisającą bluzeczkę na guziczki a na szyi swój talizman. Długie blond
włosy spięła w kucyk. – Chodźmy już na ten durny apel. O matko co ci się stało
w szyję? Wygląda okropnie.
- Dzięki. Nie zauważyłam.
Miałam wczoraj mały incydent. Napadł na mnie jakiś facet.
- O matko. Coś ci zrobił? –
dotknęła mojej szyi palcem a ja zasyczałam i spiorunowałam ją wzrokiem.
- Nie. Obronił mnie taki
chłopak. – usiadłyśmy na krzesłach w audytorium.
- Jaki był?
- Kto?
- Ten chłopak.
Uśmiechnęłam się pod nosem.
Cała Corinne. Tylko chłopaki jej w głowie.
- Cóż był…dość dziwny.
- Czyli? – przysunęła się do
mnie trochę bliżej kiedy dyrektor wszedł na scenę i zaczął swój nudny wywód.
- Czyli jest dość tajemniczy.
Jest taki…przerażający ale – dodałam widząc minę przyjaciółki – jest mega
seksowny.
Corinne uśmiechnęła się usatysfakcjonowana.
Wysiedzieliśmy do końca apelu, a potem razem z tłumem poszłyśmy do swojej
klasy. Zajęłyśmy nasze standardowe miejsca. Przywitałyśmy się ze wszystkimi a
potem nauczycielka rozdała nam nasze plany na ten semestr.
- Startujesz w tym roku do
zespołu cheerleaderek?
- Daj mi spokój z tym. Nie
nadaj się. – podeszłyśmy do naszych samochodów na szkolnym parkingu. - Nie jara mnie skakanie z pomponami i
krzyczenie „dajcie mi I dajcie mi G..” to serio nie dla mnie. Bez urazy. Wiem
ze ty się dostałaś w tamtym roku ale ja to inna bajka. Zrobię z siebie
pośmiewisko.
- Tak jak wtedy na stołówce –
zachichotała.
- Miałaś o tym nie wspominać.
– wysyczałam przez zęby.
- Sorka.
Pomachała mi i wsiadła do swojego autka. Westchnęłam i
zrobiłam to samo. Tak bardzo chciałam żeby ten rok był lepszy od poprzedniego.
Bardzo się boję że będzie tak samo.
Od kiedy
zaparkowałam na szkolnym parkingi dało się wyczuć poruszenie dość nietypowe dla
tej nudnej szkoły. Może to przez pierwszy dzień? Na pewno tak. Ja tam taka zadowolona nie jestem.
W klasie usiadłam na swoim
miejscu obok Corinne.
- Ej co się tutaj dzieję? –
szturchnęłam ja łokciem
- Podobno jakiś nowy
przyszedł.
- No i co? Pełno tu nowych
mamy przecież pierwszy dzień szkoły.
- Ale on nie jest
pierwszakiem a dobrze wiesz że do naszej szkoły nikt nie dochodzi w trakcie
nauki to po pierwsze a po drugie jest podobno mega seksowny i kompletnie nikt
go nie zna no i po trzecie jest z nim jakiś chłopak również przystojny. –
poprawiła grzywkę, która i tak leżała idealnie – Oboje sa przystojni i narobią
szumu. – spojrzała na mnie.
- Myślę, ze już narobili. –
powiedziałam bardziej do siebie niż do niej.
Rozbrzmiał dzwonek i po chwili do klasy weszła
nauczycielka. Wspomniała o zasadach które obowiązują na jej lekcjach, podała nam
tez tegoroczne lektury i prace które będziemy musieli napisać. Na ten widok
podłamałam się trochę. Po swojej małej tyradzie podała temat i rozpoczęła
lekcje. Po około 20 minutach zajęć ktoś zapukał do drzwi, które się uchyliły a
w szparze ukazała się głowa dyrektorki.
- Dzień dobry. Przepraszam,
że przeszkadzam ale przyprowadziłam nowego ucznia – wyciągnęła rękę w stronę
drzwi i po chwili pojawił się…nowy uczeń.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz