ROZDZIAŁ 1
Przychodziłem tutaj bardzo często. To było
jedyne miejsce, w którym czułem się dobrze. Kawiarenka była mała i mało ludzi
tutaj przychodziło więc miałem spokój. Usiadłem jak zwykle w tym samym kącie,
na tej samej wyblakłej sofie i przy tym samym podpisanym stoliku przez jakiegoś
R.J. W tym lokalu nic się nie zmieniło od wielu lat. Nawet kelnerki były te
same chociaż kiedyś widać w nich było, że mają plany na życie. Może studia,
rodzina ale pozostały tutaj tak długo, że zdążyły zapomnieć już o tym. Teraz
flirtują ze stałymi klientami, plotkują między sobą a po pracy wracają do
obskurnego mieszkania, w którym tkwią bo nie stać je na nic lepszego za tak
marne pieniądze które zarabiają. Kawiarenka zachowała swój urok z lat 80 a może
nawet 70. Sam już nie pamiętam.
Do
mojego stolika podeszła Betty, jedna z kelnerek, z mocną kawą której już nawet
nie musiałem zamawiać. Uśmiechnęła się szeroko a ja spróbowałem odwzajemnić
uśmiech. Zostawiła mnie samego chociaż przyszło jej to z trudem. Przywykłem do
tego. Każdy kto mnie zauważył i spojrzał w moje oczy pragnął tylko jednego: być
przy mnie i patrzeć na mnie nawet do samej śmierci.
Spojrzałem
w okno, które odbijało moją twarz. Przydługie czarne włosy dokładnie zasłaniały
moje uszy, czoło i czasem nawet oczy były w ciągłym nieładzie. Jakbym dopiero
wstał z łóżka albo miał randkę z tornado. Moje oczy… cóż one były czarne jak
węgiel, tak samo jak moje włosy. Ale to oczy przyciągały oczy, to nimi
manipulowałem ich słabe umysły. Były tajemnicze i hipnotyzujące. Na ustach
igrał lekki uśmieszek, ale tak delikatny, że nie zmieniał wyrazu moich
poważnych oczu. Taki kontrast przez który ludzie bali się mnie. To uczucie
potęgował mój styl ubierania się. On tez był czarny z domieszką czerwonego.
Dzisiaj miałem na sobie czerwone trampki, czarne spodnie i czerwoną koszulkę.
Wokół mnie roztacza się aura ciemności, niedostępności i tajemnicy. W
spojrzeniach mężczyzn dostrzegam strach a u kobiet pożądanie które przeradza
się w przerażenie a potem znowu w pożądanie.
Całkowicie
nie pasowałem do tej małej obskurnej kawiarenki z denerwującą melodią
wydobywającą się jakby znikąd, z tymi kelnerkami w różowych wyblakłych
uniformach z gasnącą iskierką młodości w oczach. Nie pasowałem do tych
blaknących sof ani do szafy grającej w kącie która została która została
przykryta grubą warstwą kurzu, ale nadal tu przychodziłem.
Wyciągnąłem
z torby zeszyt A4 z białymi kartkami i ołówek. Po raz setny chyba rysowałem
widok za oknem. Wysoki budynek, który był biurowcem firmy przesyłkowej Tipp-Ex
miał ogromne okna, a przed nim stały furgonetki z ogromnymi reklamami. Trafiłem
akurat na mycie okien więc tym razem rysunek nie będzie dokładną kopiom
poprzednich. Po prawej stronie stała mała budka z kwiatkami. Na początku był to
dziwny widok. Mało kto kupował tam kwiaty. Celem właściciela było upiększenie
ulicy a nie zarobek. Z lewej strony stał mały sklep spożywczy a tuz przed nim
facet sprzedawał hot-dogi. Taki obraz widziałem codziennie przez okno
kawiarenki.
Dopiłem
kawę i schowałem zeszyt do torby. Podniosłem i zostawiłem pieniądze na stoliku.
Bez pożegnania wyszedłem. Zachodzące słońce raziło mnie w oczy. Skręciłem w
jedną z ulic i trzymałem się jej. W koło mnie było pusto a z daleka słyszałem
gwar jeżdżących samochodów po autostradzie.
Powietrze
przeciął rozpaczliwy krzyk wołający o pomoc. Zboczyłem ze swojej trasy
podążając za krzykiem. Znalazłem się na wąskiej i ciemnej uliczce w której
czułem się klaustrofobicznie. Dwa wysokie budynki z czerwonej cegły zasłaniały
mi cały świat, mimo to szedłem w tą uliczkę coraz głębiej. Wszedłem tak daleko
ze nie widać mnie było z ciemności.
- Pomocy – głos należał do kobiety.
- Zamknij się. – gruby męski głos, który
mógł należeć do bardzo postawnego mężczyzny.
Podszedłem
bliżej nie wydając żadnego dźwięku. Stanąłem za mężczyzną, który przytrzymywał
kobietę za szyję. Mierzył około 190 cm i wyglądał na kupę mięśni. Kobieta miała
przestraszoną minę, a po oczach widziałem że już się pogodziła z tym co ten
goryl może jej zrobić.
Stuknąłem
palcem w ramię kolesia.
- Ekhem – odchrząknąłem – ta dama chyba
chciałaby już sobie pójść.
- Odwal się! – warknął na mnie ledwo
obrzucając mnie spojrzeniem.
- Nie mam zamiaru. – złapałem go za
koszulkę i z całej siły odciągnąłem od kobiety, która upadła na ziemię łapiąc
spazmatycznie powietrze.
- Co ty sobie… - koleś spojrzał w moje oczy
i przerwał w połowie zdania. Otworzył szeroko buzię a ja się uśmiechnąłem sam
do siebie.
- Oddaj tej pani wszystko co jej zabrałeś.
– posłusznie oddał jej torebkę, z kieszeni wyjął telefon i biżuterię, wszystko
to położył obok niej i wrócił do mnie. Uśmiechnąłem się jeszcze raz tylko
bardziej przerażająco sądząc po cichym pisku kobiety. – A teraz powiedz „do
widzenia”.
Świetny rozdział... :]. Zapraszam również do mnie
OdpowiedzUsuńhttp://mydreamsworld1.blog.pl mam nadzieję, że zajrzysz, pisz kolejne eozdziały 8D
Dziękuje bardzo. Zajrzę na pewno. :)
UsuńŚwietne :3
OdpowiedzUsuńPoprostu rewelacja...Moje oczy cieszą się na widok tego opowiadanka...
Lizzie
masz talent dziewczyno i wiesz jak zakończyć żeby zachęcić do czytania następnego rozdziału... co mam zamiar zaraz zrobić. Dzisiaj znalazłam twój blog i myślę, że jak dalej będzie ciekawy to będę jego stałą czytelniczką co prawda nie lubię jak jest pisany oczami jakiegoś bohatera, bo zazwyczaj mi się nie podoba jak jest pisany i przestaje go odwiedzać, ale mam nadzieję, że po tym co przeczytałam tak się nie stanie. Komentarz krótki, ale to przez post który jest taki sam więc zabieram się do czytania :)
OdpowiedzUsuńWitaj;3 Po raz kolejny zabieram się za czytanie Twojego opowiadania od samego początku. Przeczytałam pierwszy rozdział i nadal podoba mi się tak samo jak za pierwszym razem ^.^ Tak jak wspomniała kira1234, masz talent do pisania i wiesz jak zachęcić do przeczytania kolejnej części;) Co prawda brakuje tu kilku przecinków, ale poza tym jest bez zarzutów;3
OdpowiedzUsuń