czwartek, 3 października 2013

Rozdział 17

Tadam!! Haha. Ten rozdział to mój prezent dla Was na moje urodziny. 
Och ale się chwalę, a tymczasem nie ma czym. 
Mam nadzieję że rozdział się spodoba i postaram się żeby więcej się działo w następnych. 
Miłego czytania. :) 

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

- Tak a ty...? - przyjrzałam się uważnie nieznajomej.
- Ja jestem Monti. - podała mi dłonią którą niechętnie uścisnęłam.
- Nie znam cię. - wypaliłam prosto z mostu.
- Wiem ale obie znamy Giorgia. Kto u niego jest?
            Zrobiłam zdziwioną minę. Corrine spojrzała na mnie zdezorientowana i przywitała się z Monti, zaprosiła ją do salonu i podała gorącą herbatę. Usiadłam w fotelu na przeciwko.
- Mogę wiedzieć co tu robisz? - nie wytrzymałam.
- Tak. Gregorio prosił mnie żebym tu jak najszybciej dotarła. Podobno ta lala Izabell sobie nie radzi. Nie wiem czemu Gregorio ją lubi. Duży biust to nie wszystko. W tych swoich kieckach nikomu nie dokopie.
- Chyba jej nie lubisz. - Corinne usiadła obok mnie dodając mi trochę otuchy.
- Nic do niej nie mam ale przynajmniej do walki mogłaby nie ubierać swoich mega ciasnych sukienek.
- Jesteś tu żeby pomóc?
- Na to wychodzi. - ogrzała dłonie o kubek. - To gdzie mogę się wypakować?
- Co?! - obie z Corinne zgodnym chórem krzyknęłyśmy.
- Gdzieś muszę spać.
- Ale na pewno nie tutaj. - Corinne wstała. - Jedź do Gregoria. On ma duży dom.
- Corinne. - syknęłam. - Monti posłuchaj. Nie możesz tutaj zostać.
- Ale u Gregoria ktoś jest.
- To nic. To tylko Zach. Będziecie pewnie razem trenować. Nie chcę być niemiła, ani ja ani moja przyjaciółka ale na prawdę nie możesz tu zostać.
            Monti wstała i przeczesała palcami włosy. Zlustrowała spojrzeniem Corinne która przyjęła swoją pozycje obronna i harde spojrzenie.
- Skoro tak sprawy się mają to rozumiem. Pójdę do Gregoria.
- Dziękuję za zrozumienie.
            Odprowadziłyśmy ją do drzwi. Corinne zakręciła palcem wokół swojej skroni a ja przytaknęłam. Wariatkowo.
- Jak ona mnie tu znalazła?
- Nie wiem Rose. Może Gregorio jej powiedział. Tylko nie rozumiem czemu przyszła do ciebie skoro stawiła się na wezwanie Gregiego.
- Ja też nie wiem. Może to wina kamienia? Mam go przy sobie i może wszystkie Anioły to czują.
- Bardzo możliwe. – spojrzałyśmy na siebie.
            Wróciłyśmy do pokoju. Napisałam sms do Gregoria z zapytaniem kim jest Monti. Po kilku długich minutach odpisał że jest dobra w sztukach walki i na pewno się nam przyda.
            Po kolacji zamknęłam się w pokoju. Usiadłam na łóżku z kamieniem w dłoni. Zamknęłam oczy i skupiłam się na nim. Próbowałam sobie wyobrazić jego moc, dać jej jakiś kolor. Przez głowę przemknęła mi cała paleta barw, aż na jednym się zatrzymało. Był to fioletowy. Ale tak intensywny jak jeszcze nigdy. Otworzyłam oczy i zdałam sobie sprawę ze wcale nie wymyśliłam sobie tego koloru. Kamień świecił na ciemno fioletowo. „Ciekawe co potrafisz” pomyślałam. Ułożyłam kamyczek na otwartej dłoni i wpatrywałam się w niego aż zaczął mienić się różnymi odcieniami. Uśmiechnęłam się na ten widok i nagle kamyczek zaczął się lekko unosić. Sam z siebie. Lekko opuściłam dłoń ale kamień nadal pozostał w powietrzu. Wstrzymałam oddech z zachwytu i szybko go złamałam.
- Jeszcze mi się zbijesz i dopiero będzie.
            Z uśmiechem położyłam się spać.
            Zaspana próbowałam ukryć ziewnięcie wkładając głowę do szkolnej szafki.
- Ktoś cie tu zamknął? – obok mnie pojawił się Adrian.
- Ha ha. Ale zabawne. Miałam problemy z obudzeniem się.
- Znam ten ból. – wyjął za mnie książki i zaprowadził do sali. – Gdzie Corinne?
- Zaspała. Co prawda tylko 15 minut ale stwierdziła że i tak nie zdąży. Bo jej się włosy nie układają, a swoją ukochaną bluzeczkę ma pomiętoloną.
- Przecież ona ma tysiące ulubionych bluzek.
- Też jej to mówiłam. Ale mnie nie słucha.
            Uśmiechnął się do mnie szeroko i wrócił na swoje miejsce. Zgodnie z obietnicą Corinne dotarła na drugą lekcję przepraszając mnie i Adriana.
            Podczas przerwy śniadaniowej zaszyłyśmy się w najdalszym kącie stołówki z którego korzystały tylko zakochane pary.
- Wiesz co? – zapytałam – Wczoraj udało mi się coś zrobić z kamieniem.
- Czyli co?
- Zaczął świecić i unosić się w powietrzu.
- W powietrzu? No coś ty?
- Tylko nie mów nikomu. Nie podobają mi się chyba te lekcję z mamą Gregoria. Nie rozumiem jej. Ona zna się na tym kamieniu i chyba nie rozumie że mi ciężko jest to wszystko ogarnąć.
- Rose może daj jej szansę. Tylko raz się spotkałyście. Może później będzie lepiej.
- Dobrze. Dam jej szansę.
- Hej Rose. – obie z Corinne odwróciłyśmy się w stronę z którego dobiegał głos.
- Monti? Co tu robisz?
- Gregorio zmusił mnie żebym tu przychodziła. Uznał że nie masz żadnej ochrony i wyznaczył mnie do tego.
- A on co robi? –zagadała Corinne?
- Podnieca się tym całym Jackiem.
- Zachiem.
- Co? A no tak. Zach. Cały czas patrzy na niego jak trenuje. Ty się zastanów dziewczyno czy chcesz się zadawać z kimś kto całymi godzinami gapi się na męskie ciało i to nie swoje.
- Gregorio tak robi?
- Oczywiście. I siedzi z jakimiś zeszytami. Nie wiem czy on go rysuje czy co robi ale martwi mnie to. Chociaż z drugiej strony – zawiesiła głos – mam pewność że nie będą się do mnie dobierać. Zakochańce. – dodała po chwili.
            Obie z przyjaciółką pokręciłyśmy głowami i nie odezwałyśmy się ani słowem. Za to ona gadała jak katarynka.
- Trochę to dziwne że Gregorio ma pokonać Philipa. Przecież jego ojciec jest o wiele silniejszy. Wystarczy poczekać aż głupiutki Philip wróci do swojej ukochanej. Przecież też na pewno za nią tęskni. Chociaż kto go tam wie. Serca to on nie ma, jak na Anioła Ciemności przystało. Ale nawet najgorszy może się zakochać. Niestety. – spojrzała na swoje paznokcie – Mam nadzieję że mnie to nie spotka, nigdy przenigdy. Bo po co komu miłość? No po co? – nie dała nam nawet sekundy na odpowiedź. Nim otworzyłam usta ona już mówiła dalej. – Po nic. Tylko się człowiek męczy, myśli o kimś innym zanim zająć się sobą. Po co też się dla kogoś stroić. O na przykład ty. – wskazała palcem na Corinne która zmarszczyła brwi. Złapałam ja pod stolikiem za dłoń tak na wszelki wypadek gdyby chciała rzucić się na Monti z pazurkami. – Ty się chyba stroisz dla tych wszystkich chłopaków – kciukiem wskazała na ludzi z jej plecami. – Tylko nie rozumiem po co? Przecież oni wszyscy nie biegają za tobą, a nawet jeśli to po co komu taki szczeniaczek który się tylko ślini i skomle. A przyjdź któregoś dnia ubrana inaczej. O mogę ci pożyczyć moje spodnie moro i koszulkę z jakimś fajnym zespołem rockowym. Nawet cię nie zauważą.
            Corinne opuściła głowę zrezygnowana. Ja dla bezpieczeństwa nie odezwałam się wcale, ale za to nadal trzymałam jej dłoń pod stołem która coraz mocniej zaciskała się na moich palcach. Razem z falą bólu nadeszła fala złości. Nie moja, Corinne.
- Ty. Za kogo ty się uważasz? Myślisz ze chce chodzić w twoich łachmanach. Daruj tez sobie te gadki o chłopakach i o miłości jeśli się nie znasz. Ubieram się tak – gestem dłoni wskazała na swoje ciało a jej głowa zrobiła kilka kółeczek – dla siebie. A tobie do tego nic. Mogłabym łaskawie wysłuchać tych twoich bzdur jeśli byś się chociaż raz całowała, a wątpię żeby to kiedykolwiek miało miejsce. A teraz z łaski swojej spadaj stąd bo chcę spędzić resztę przerwy ze swoją przyjaciółką. – spojrzała na nią twardo i po chwili dodała – żegnam.
            Monti wstała i sztywnym krokiem wyszła ze stołówki. W tym samym czasie Corinne puściła moja dłoń a ja zaczęłam nią trząść w powietrzu bo palce mi całkiem zdrętwiały.
- No co za bezczelne babsko.
- Yhmyh.
- Ja chyba sobie pogadam z Gregim. Nie pozwolę żeby się obok ciebie kręciła. – napiła się soku i spojrzała na mnie. – A tobie co? Co tak machasz tą ręką. Odpadnie ci jeszcze. Opanuj się trochę, jesteś wśród ludzi.

            Po szkole od razu pojechałam do domu Gregoria. Usiadłam z jego mamą i przez ponad godzinę ćwiczyłyśmy z kamieniem. Dowiedziałam się że jestem niekompetentna i z tego co zrozumiałam z jej monologu pod nosem nie potrzebnie się kręcę obok jej synka.
            Przełknęłam jej gorzkie słowa i żeby zrobić jej na złość starałam się jeszcze bardziej. Kilka razy udało mi się powtórzyć mój wyczyn z domu ale nic nowego nie zrobiłam. Jej słowa jednak nie dodały mi tak wielkiej otuchy. Wykręciłam się kilkoma sprawdzianami do których muszę się iść uczyć i wyszłam.
            Przed domem rozejrzałam się czując dużą potrzebę nie pójścia do domu. Nie do domu tylko na cmentarz. Może i moich rodziców nie było tak często w domu jakbym chciała, jednak kiedy byli to doskonale się z nimi rozumiałam.
            Szybko dotarłam na miejsce. Po drodze kupiłam ulubione kwiaty mamy, róże. Położyłam je na grobie i usiadłam na bardzo zimnej ławeczce. Odchyliłam głowę i spojrzałam w niebo. Chmury była ciężkie i w każdej chwili można się było spodziewać opadu śniegu.
- Nie miałaś być w domu?
            Ze strachu zakrztusiłam się śliną i zaczęłam przeraźliwie kaszleć.
- Spokojnie to tylko ja. – Gregorio usiadł obok mnie i lekko klepnął mnie w plecy. – Lepiej?
- Tak. Co tu robisz?
- Szukałem cię. Nie powinnaś sama chodzić. – spojrzał na mnie – Pogoniłaś Monti.
- To nie ja. To Corinne.
- Nie musisz jej lubić, to samo dotyczy Corinne. Ona ma cie chronić przez jakiś czas.
- Dobrze. Porozmawiam z Corinne i na pewno będzie lepiej. – uśmiechnęłam się do niego. – Polubili by cię. – oparłam głowę o jego ramię i zamknęłam oczy.
- Rose? – zawahał się.
- Tak?
- Chcesz wybrać się ze mną do Podziemi? Do mojego rodzinnego domu? Chcesz poznać mojego ojca? 

4 komentarze:

  1. Wow ! Rozdział krótki, ale jaki cudowny ! Konflikt Monti i Corinne - świetny ! :D Liczę na więcej takich scen, ich różne poglądy i charaktery doprowadzają do bardzo zabawnych spięć ;p Ciekawe, jak Gregorio radzi sobie z Zachiem . No i czemu Rose wciąż nie robi większych postępów ? Nie mogę doczekać się opisu Podziemi ! To dopiero będzie akcja :D Życzę Ci weny i wszystkiego najlepszego z okazji urodzin, spełnienia marzeń ! :) Wybacz, że dopiero teraz . Jedno słowo - studia ;/

    P.S. Żeby już nie spamować gdzie indziej: serdecznie zapraszam na NN ! Rozpoczynamy sezon IV rozdziałem 91. :D Pozdrawiam !

    [ http://odglosy-nocy.blogspot.com/ ]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za życzenia.
      W pierwszej fazie Monti miała być miłą i słodką dziewczyną ale chyba za dużo tu taki więc ta będzie trochę inna.
      Rose nie rozumie kamienia i jego mocy. Ma tylko jedno pragnienie "pomóc Gregoriowi" ale może się okazać że to zbyt mało.

      Usuń
  2. Rozdział 92. ! Zapraszam ! ;D

    [ http://odglosy-nocy.blogspot.com ]

    OdpowiedzUsuń
  3. Zapraszam na "koncertowy" rozdział :D http://dreamofyaoi.blox.pl/2013/10/Rozdzial-XII-Koncert.html

    Akihita :)

    OdpowiedzUsuń