Przepraszam, przepraszam że tak długo nic nie było. Zachowałam się jak gówniarz i obiecuję poprawę.. :)
Miłego czytania.
-
Ty tak na poważnie?
-
Moja… moja mama chce żebym cię zabrał do nas. W czasie świat. Co ty na to?
-
Ja… - zawiesiłam głos. Nie jestem pewna czy powinnam się zgodzić. Nie poradzę
sobie tam sama. A Gregorio będzie u siebie, zna tam wszystkich, będzie ze swoja
rodziną, a ja? Gregorio jest zamknięty w sobie a jego mam mnie nie lubi chociaż
stara się to ukryć, pominę fakt, że co jakiś czas zapomina o tym i mówi mi
wprost jaka jestem słaba w porównaniu do jej synka. – a co z Corinne?
-
Ona będzie musiała tu zostać. Spędzi święta ze swoimi rodzicami.
-
A wy… wy robicie święta?
-
Nie – zaśmiał się. – Ale postaramy się żeby nie było nudno.
-
Nie musicie. Nie zależy mi teraz na zabawie. – podniosłam się i zgarnęłam zaschnięte
liście z nagrobka. – Szkoda że ich nie ma. Każde święta spędzaliśmy razem.
Mogło ich nie być w moje urodziny ale na święta byli. – uśmiechnęłam się do
swoich myśli – Mama zawsze robiła koślawe pierniczki i rozwalające się pierogi.
-
Też ci mogę zrobić rozwalające się pierogi. – spojrzał w niebo tak jak ja
wcześniej. – Będą rozwalające się i kompletnie nie zdatne do jedzenia.
-
Tamte dało się zjeść. – wstałam. – Odprowadzisz mnie do domu?
-
Jasne. – wstał i poprawił szalik na mojej szyi.
-
Ale do mojego. Nie do Corinne. – nie czekając na niego ruszyłam.
-
Czemu nie do niej? – zrównał się ze mną.
-
Chcę trochę pobyć u siebie. Nie jest już dzieckiem. Do tej pory radziłam sobie
sama to i teraz dam siebie rade. Mam mały pomysł. Pomożesz mi?
-
A co to za pomysł?
Uśmiechnęłam się tajemniczo i nie
odezwałam się aż nie doszliśmy do mojego domu. Otworzyłam drzwi i poczułam
znajomy zapach. Zanim weszłam wyjęłam ze skrzynki listy i położyłam je na
stolik przy drzwiach. Weszłam do salonu z dziwnym uczuciem. Sama nie wiem czy
spodziewałam się zobaczyć coś innego czy właśnie chciałam zobaczyć wszystko w
takim stanie w jakim opuściłam dom.
-
No to jaki ty możesz mieć pomysł?
-
Idziemy do piwnicy i wyciągamy świąteczne ozdoby. A potem dekorujemy cały dom.
– uśmiechnęłam się do niego szeroko.
-
Zwariowałaś?
-
Nie specjalnie. – pociągnęłam go za rękę przez cały dom aż do piwnicy. – Ty
bierz te pudła a ja wezmę te - nie czekając na jego reakcje złapałam za pudła i
wtaszczyłam je do salonu. Z dużym uśmiechem słuchałam jak przeklina potykając
się o stopnie. – No dawaj dawaj. – postawił
pudełka obok moich i wyprostował się.
-
Co ja kamienie tachałem? Co tam jest?
Zaśmiałam się i zabrałam się za
pierwszy karton. Na stolikach postawiłam Mikołaje i aniołki z porcelany.
-
Ładny? – podsunęłam mu jeden z nich pod nos.
-
Będzie śliczny jak przemaluje mu skrzydełka na czarno.
-
Nie dam ci. Mają być białe. – odstawiłam go na kominek. – Twoim zadaniem będzie
powieszenie lampeczek na dworze, na dachu.
-
Zrobię to w nocy. Skrzydła będą pomocne.
Przez następnych kilka godzin
zmienialiśmy mój domek w prawdziwe świąteczne cudo.
Gregorio
załatwił choinkę którą dostarczył Zach. Dołączyła do nas również Corinne z
Adrianem. Wszyscy razem ubraliśmy ją i zadowoleni z efektu rozsiedliśmy się na
sofie.
-
I jest pięknie. Prawda?
Wszyscy przytaknęli mi głowami.
-
Pięknie ale pusto… - rozejrzałam się po salonie. Oparłam głowę o ramię Corinne.
-
Nie przejmuj się. Będziesz z nami. Ze mną i moimi rodzicami.
-
Nie będę. – wyszeptałam.
-
Rose spędzi święta u mnie. – odezwał się Gregorio.
-
Więc po co tu dekorowaliśmy wszystko? – Adrian ze złością wstał.
-
Żeby było ładnie. Nie odzywaj się lepiej. -
Gregorio posadził go na miejsce.
Ubłagałam mamę Corinne żebym mogła
zostać w swoim domu na noc. Ku mojemu zdziwieniu pozwoliła też Corinne.
Gregorio obiecał że nie wyśle do nas Monti, a sam będzie w pobliżu i od czasu
do czasu zajrzy do nas. Jak tylko się ściemniło zawiesił lampki na dachu i
wrócił do swojego domu.
Ułożyłyśmy się z Corinne w moim
pokoju ze stosem gazet i wielkim workiem ciastek od jej mamy. Przez kilka
godzin przeglądałyśmy czasopisma i czytałyśmy sobie ploteczki o naszych
ulubionych gwiazdach. Było jak za starych dobrych czasów. Było zupełnie tak
jakby nic się nie zmieniło. Jakby moi rodzicie żyli, jakby nie było tego całego
zwariowania na temat kamienia i Upadłych Aniołów.
-
Szkoda że nie mogę razem z tobą spędzić świąt u Gregiego. Chciałabym zobaczyć
jak tam jest. Ale wierze że wszystko mi opowiesz, ze szczegółami.
-
Oczywiście. – uśmiechnęłam się do niej. – To teraz idziemy spać. – położyłyśmy
się wygodnie na stosie poduszek, zgasiłyśmy światła i zamknęłyśmy oczy. W całym
domu zaległa cisza.
ŁUP. Zerwałam się z łóżka. Sądząc po
szeleście Corinne zrobiła to samo.
-
Słyszałaś? – zapytałam szeptem.
-
Tak. Ale może to Gregi.
-
Masz rację. To na pewno on.
Położyłyśmy się z powrotem. ŁUP.
-
Corinne to nie Gregorio. – wstałyśmy i wyjrzałam za drzwi mojego pokoju. Na
korytarzu było ciemno i cicho.
Z salonu dobiegł mnie dźwięk
tłuczenia. Bez zastanowienia zbiegłam po schodach na dół. Uszy mnie nie
zwiodły, na dywanie leżał zbity aniołek którego postawiłam na kominku. Kucnęłam
i zaczęłam zbierać to co z niego zostało.
-
Jaki czyścioszek. – dobiegł mnie czyjś głos. Podniosłam się z klęczek i
rozejrzałam po ciemnym pomieszczeniu. O jedną ze ścian opierała się jakaś
postać.
-
Kim jesteś i co tutaj robisz?
-
Nie mieliśmy okazji się jeszcze spotkać ale chyba już poznałaś moją
przyjaciółkę Evelyn. – przesunęłam się w stronę ściany i dłonią powiodłam do
włącznika światła i zapaliłem je. Moim oczom ukazał się średniego wzrostu
blondyn o niebieskich oczach i znudzonym wyrazie twarzy. – Jestem Chase. O i
wybacz za tego aniołka, ale był bardzo szpetny. – zrobił krok do przodu, w
dłoni trzymał sztylet. To nie będzie miłe spotkanie.
-
Czego ode mnie chcesz?
-
Nie udawaj. Dobrze wiesz czego chcę. Czego ja chcę, czego chce Philip,
Gregorio. Wszyscy chcemy tylko jednego.
-
Kamień – szepnęłam.
-
Dokładnie. – nim się zorientowałam stał już przede mną. – Dasz mi go? –
uśmiechnął się olśniewająco, a ja poczułam jak nogi się pode mną uginają.
Zakręciło mi się w głowie.
-
Dość! – krzyknęłam i od razu poczułam się lepiej. – Wynos się z mojego domu.
Nie dostaniesz kamienia ani teraz ani nigdy.
-
Żebyś się przypadkiem nie zdziwiła. Nie ma tutaj twojego bohatera. Sama dobrze
spławiłaś tą dziwną dziewczynę. Jesteś zupełnie sama.
W tym samym momencie w jego stronę
poleciał wazon. Odwróciłam się w stronę schodów na których stała Corinne. Po
raz drugi kolana się pode mną ugięły. Po co się pokazywała? Była bezpieczna, a
ja bym sobie poradziła.
-
Zostaw ją w spokoju i wynocha. Nie widzisz ze to babska impreza? Chyba że o
czymś nie wiem i pod tymi… obleśnymi ubraniami – skrzywiła się z odrazą – kryje
się śliczna dziewczynka.
-
Nie odzywaj się bo nie do ciebie przyszedłem.
-
To lepiej ty się nie odzywaj. Nie jesteś u siebie. Won kretynie. – podparła się
pod boki a ja modliłam się żeby już odpuściła. Chase wystawił jej język i
oczami zrobił zeza.
-
Jesteś królem kretoli.
-
Skończ – wystawił w jej stronę rękę i szeptał coś pod nosem. Corinne lekko
uniosła się i po chwili wylądowała na ścianie i osunęła się na podłogę
nieprzytomna.
-
Corinne!! – zrobiłam krok w jej stronę i znieruchomiałam – Puść mnie. Słyszysz?
Zrobiłeś jej krzywdę. – obrzuciłam go morderczym spojrzeniem. – W tej chwili
puść mnie do niej! – wydarłam się.
Zach zaśmiał i nim zrozumiałam co się
dzieje sama wylądowałam na ścianie. Jęknęłam z bólu i zaczęłam rozcierać ramię.
-
Gdzie jest kamień?
-
Tam gdzie go nie znajdziesz. – podniosłam się z podłogi na chwiejących nogach.
-
Nie doceniasz mnie. – uśmiechnął się do mnie szeroko, prawie po przyjacielsku,
znowu coś szepnął pod nosem a ja uniosłam się aż pod sufit.
-
Postaw mnie. - miotałam się próbując zmusić swoje ciało do opadnięcie na
podłogę. Teraz już wiem jak czują się astronauci w kosmosie, gdzie nie ma
grawitacji. – Chcę być na ziemi!
-
Jak sobie życzysz. – jego uśmiech stał się jeszcze szerszy a ja z ogromną siła
upadłam na panele. Zarobiło mi się ciemna i przez dłuższą chwile widziałam
tylko i wyłącznie gwiazdki. – Ludzie są tacy bezsilni, tacy słabi. Zabił bym
cie ale niestety Philip chcę cię żywą. Jak na razie. – podszedł do mnie i
uklęknął – Ale musisz pamiętać ze wypadki chodzą po ludziach.
-
Po tobie również – razem z Chasem odwróciłam się w stronę drzwi wejściowych, na
mojej twarzy pojawił się uśmiech. – Wydaje mi się że nie jesteś tu mile
widziany. Więc może wyjdź. Chyba ze mam ci pomóc.
-
Mam przynieść kamień Philipowi. Nie powstrzymasz mnie.
Korzystając z nieuwagi Chasa
doczołgałam się do nieprzytomnej przyjaciółki.
-
Chase chyba nie chcesz mi się narażać. Nie dasz mi rady. Jesteś za słaby.
-
Giorgio jeśli myślisz że teraz padnę przed Toba na kolana i będę błagać o
wybaczenie to się grubo mylisz.
-
Myślę że po prostu wyjdziesz.
-
Nie wyjdę. Nie dopóki nie dostanę kamienia.
-
No to ci pomogę. – w dłoni Gregoria pojawiła się mała kula ognia, rzucił ją pod
nogi Chasa. Kula rozciągnęła się i utworzyła obręcz wokół jego nóg.
Gregorio skupił wzrok na swoim
przeciwniku, który upadł na kolana i zwijał się z bólu. W pokoju zaczęło się
robić coraz goręcej. Po całym domu rozległ się krzyk Chasa, który po chwili
ucichł. Spojrzałam na niego. Wstał i wybiegł z domu.
W całym ciele poczułam ulgę. Spojrzałam
z wdzięcznością na Gregoria. Zakryłam dłonią usta z przerażenia.
Rozdział 94 ! Zapraszam ! ;D
OdpowiedzUsuń[ http://odglosy-nocy.blogspot.com ]
Witaj ! Przepraszam za spóźnienie . Jedno słowo: nauka ;/ Rozdział jak zwykle świetny . Dekorowanie domu wydawało się naprawdę bardzo zabawne - aluzja do koloru skrzydeł aniołka, wieszanie lampek ;p Najcudowniejsze było spędzenie czasu z bliskimi - Rose naprawdę potrzebuje ich w tak trudnych chwilach . Biedna Corinne, wydawała się odważna i silna, a Chase łatwo i szybko sobie z nią poradził . Oby nic jej nie było . Całe szczęście, że Gregorio zjawił się na czas . Wszyscy chcą kamienia, ciekawe, kto z tego powodu ucierpi . Póki co, czekam na opis Podziemia . Serdecznie pozdrawiam, weny ! ;)
OdpowiedzUsuń[ http://odglosy-nocy.blogspot.com/ ]
Serdecznie zapraszam na rozdział 095. :)
OdpowiedzUsuń[ http://odglosy-nocy.blogspot.com/ ]
Nowy rozdział 96. ! Wpadaj ! ;D
OdpowiedzUsuń[ http://odglosy-nocy.blogspot.com ]