Błagam o wybaczenie że tak późno ale mam nawał prac do szkoły które muszę oddać szybciej bo wyjeżdżam sobie do SPA. A co? heh
Mało ciekawy rozdział ale serio brak czasu.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Odetchnęłam
głęboko i usiadłam na łóżku które okazało się niemożliwie miękkie. Przejechałam
dłonią po tiulowym baldachimie w delikatnie różowym kolorze. Uśmiechnęłam się
sama do siebie i zabrałam się za rozpakowanie walizek. Przez następnych paręnaście
minut szukałam odpowiedniego stroju który chociaż trochę byłby godny tego
wszystkiego wokół mnie. W końcu zdecydowałam się na sukienkę do kolana z
falbankami w odcieniu bardzo ciemnego granatu na grubych ramiączkach. Do tego
dobrałam skórzaną kurteczkę tak na wszelki wypadek gdybym marzła. Przez
następnych kilka minut dobierałam buty i w końcu z płaczem doszłam do wniosku
że nie mam nic odpowiedniego aż moim oczom ukazały się półbuty na obcasiku z
ćwiekami. Włosy upięłam w wysoki kok z którego kilka niesfornych loków wysunęło
się i smyrało mnie po nagiej szyi.
Przyglądałam się sobie w lustrze i
zastanawiałam się czy tak mogę wyglądać. W ostatniej chwili poprawiłam makijaż
i zawiesiłam na szyi kamień który od kiedy tutaj dotarliśmy mienił się na
fiołkowo. Ktoś zapukał do drzwi i szybko je otworzyłam. Przede mną stał
Gregorio w koszuli i luźno wiszącym krawacie. Zmierzył mnie spojrzeniem od góry
do dołu i przeczesał dłonią włosy.
-
Aż tak źle? – spojrzałam na siebie.
-
Wręcz przeciwnie. Wyglądasz wspaniale.
Uśmiechnęłam się szeroko i razem
zeszliśmy do wielkiej sali na środku której stał wielki stół zastawiony wieloma
różnymi potrawami. Pod ścianami co kilka kroków od siebie stała straż. Gregorio
odsunął mi krzesło i sam usiadł obok mnie. Chwile później jego rodzice weszli
do sali a za nimi kilkanaście innych osób które również zasiadły do stołu.
Mama
Gregoria wstała i wszystkich uroczyście przywitała. Gregi nachylił się w moją
stronę i mówił kto kim jest. Przy stole zasiadły takie osoby jak główny
doradca, dowódca straży, wpływowy biznesmen i wielu innych.
Cały
obiad wypadł bez większych problemów. Raz Gregorio miał małe spięcie z ojcem
-
Nie mogłeś się ubrać bardziej odpowiednio? – Lucyfer spojrzał na swojego syna
przełykając kęs kurczaka.
-
Nie mogłem. – Gregorio nawet na niego nie spojrzał.
-
Wszyscy ładnie wyglądają po za tobą.
-
Nie obchodzi mnie to. – wywrócił oczami i odwrócił się w drugą stronę zajmując
rozmową swojego sąsiada.
Tuż po obiedzie wszyscy podziękowali
za zaproszenie i pożegnali się. Gregorio zaprowadził mnie do biblioteki. Była
dość ciemna i nawet mimo zapalonych kinkietów było dość mrocznie. W kominku
trzaskał ogień chociaż na dworze było ciepło. Podchodziłam kolejno do półek
wypełnionych książkami.
-
Lubisz książki? – odwróciłam się.
-
Tak. To taki zupełnie inny świat. Chociaż teraz mój wygląda jakby znalazł się w
jednej z nich.
-
Przyzwyczaisz się. Usiądźmy. – posłuchałam go i usiadłam w wygodnym fotelu. –
Bardzo mi zależy na tym żebyś nauczyła się obsługiwać kamień. Tak na wszelki
wypadek.
-
Postaram się. Będę więcej z nim ćwiczyć ale nie wiem jak mam sprawdzić czy
jestem na dobrej drodze.
-
Na roślinach.
-
Słucham?
-
Możesz sprawdzić na roślinach. – uśmiechnął się lekko. – Jeśli uda ci się
zabrać z niej życie i z powrotem je w nią wsadzić to znaczy że już to
potrafisz.
-
Na to nie wpadłam.
-
Nie zastanawiałaś się czemu uaktywniłaś kamień?
-
Cały czas to robię. – odpowiedziałam szeptem.
-
Jesteś Rosalie Black prawda? – nie czekając na moją odpowiedź mówił dalej –
Myślę że to jest związane z twoim nazwiskiem. Być może jednym z twoich przodków
jest jeden z Upadłych Aniołów.
Spojrzałam na niego wielkimi oczami
i pokręciłam głową.
-
Chyba bym coś o tym wiedziała prawda?
-
Nie koniecznie. Nie chwalimy się tym kim jesteśmy. Ale jeśli chcesz to
sprawdzimy czy masz z nami jakieś powiązania.
-
A co jeśli mam? – zerknęłam w stronę Gregoria który rozłożył się na małej
kanapie i przeglądał jakieś pisemko.
-
To chyba nic. Jesteś człowiekiem więc nie jesteś jedną z nas, bez urazy.
-
Nie gniewam się. Jestem śmiertelna i bardzo różnie się od Aniołów.
-
Dokładnie. Jedyną rzeczą jaka cię do nas zbliża to kamień. – nastała chwila
niezręcznej ciszy – Jeśli chcesz to możesz schować kamień w jednym z naszych
sejfów. Wtedy bezpiecznie będziesz mogła zwiedzać Podziemie.
-
Tak. Dziękuje.
Wyciągnął w moją stronę rękę więc
szybko zdjęłam kamień z szyi i mu podałam.
-
Osobiście go tam schowam, żeby nikogo nie kusiło. – wstał i lekko się przede
mną skłonił a następnie wyszedł.
Zamknęłam oczy próbując pozbyć się
natłoku myśli. To dziwne że nigdy nic nie słyszałam o tym. Może kiedyś były o
tym jakieś legendy ale z czasem o nich zapomniano.
-
Dobrze się czujesz?
-
Tak. – podniosłam powieki, przede mną klęczał Gregorio. – Dziwne uczucie myśleć
że w jakimś stopniu jesteśmy rodziną.
-
Myślę że jest to tak daleka rodzina że prawie żadna. Jednak zaskakujące jest to
że kamień znalazł się akurat w twoich rękach. Mówiłaś że rodzice przywieźli go z
jakiejś swojej wycieczki. Nie pamiętasz skąd dokładnie?
-
Nie, po prostu znalazłam go w domu i kiedy zapytałam powiedzieli że przywieźli
go kiedyś i sami już nie pamiętają skąd.
-
Myślisz że to możliwe że wcale go nie przywieźli? Że cały czas był w domu?
-
Słucham? – spojrzałam na niego – Podejrzewasz że moi rodzice kłamali?
-
Nie unoś się tak. Po prostu może wiedzieli o wszystkim i nie chcieli ci mówić.
Uwierzyła być w to wszystko?
-
Pewnie nie. – spuściłam głowę.
-
To chodź zaprowadzę cię do twojego pokoju. A jutro wezmę cię na małą wycieczkę.
Wróciliśmy do mojego pokoju.
Przebrałam się a potem włączyłam czat aby o wszystkim poinformować Corinne.
Zabiłaby mnie gdym jej nie opowiedziała o wszystkim ze szczegółami. Chociaż i
tak mnie chyba nie chciała słuchać bo co chwila mi przerywała i opowiadała o
tym jak to zrobiła z Adrianem iglo w które potem wpadłam i miała pełno śniegu w
majtkach a teraz chodzi i smarka. Potem musiał mi opowiedzieć o tym jaki ma
pomysł na zmiany w swoim pokoju i żę jej rodzice się na nic nie zgadzają więc
zrobi im głodówkę ale dopiero jak zniknie całe ciasto bo przecież one nie jest
niczemu winne i byłoby mu przykro gdyby go nie zjadła. Następnie przez ponad
godzinę opowiadała o tym jak to ktoś się wywrócił na śniegu albo jak Max z
klasy chciał wysoko podnieść nogę i rozerwały mu się spodnie w kroku. Kiedy
skończyły się jej tematy w końcu mnie wysłuchała i aż (niestety) się posmarkała
słysząc że kiedyś kiedyś w erze kamienia łupanego… wiem że przesadzam… moja
zacna rodzinka zakumplowała się z Aniołem.
Na następny dzień tak jak Gregorio
mi obiecał zabrał mnie na małą wycieczkę. Przemieszczaliśmy się sporych
rozmiarów Jeepem. Niestety nie byliśmy sami. Razem z nami podróżowało czterech
bardzo milczących strażników. Żaden nie odezwał się ani słowem.
Gregorio pokazał mi jedyną szkołę w
której uczą się małe Aniołki. Próbował mi wytłumaczyć że Upadłe Anioły uczą się
inaczej niż śmiertelni ale zauważyłam budkę z wata cukrową i zwyczajnie
przestałam go słuchać. Lekko zirytowany zabrał mnie dalej. Musze przyznać że
byłam zdziwiona wieloma rzeczami jakie tam znalazłam. Bardzo dużo miejsc i
zwyczajów było takich samych jak na powierzchni. Były szkoły, place zabaw,
siłownie, kina czy teatry. W sklepach mogłam dostać ulubione słodycze i
najnowsze ubrania prosto od projektantów. Jedyną wyróżniającą się rzeczą był
zamek. Sama z przyjemnością bym w nim zamieszkała.
-
Coś jeszcze chcesz zobaczyć? – szturchnął mnie lekko w ramię.
-
Wszystko. – zaśmiałam się.
-
To najpierw coś zjedzmy.
Zabrał mnie do małej restauracji w
której zjedliśmy obiad a następnie udaliśmy się na spacer po lesie. Cały zgiełk
ucichł i nic nie było słychać.
-
Gregorio? Nie ma tutaj ptaków?
-
Po za kaczkami w stawie i kilku specjalnie sprowadzonych nie ma. Nie są w
stanie tutaj przeżyć.
-
Rozumiem – chodziłam od drzewa do drzewa uśmiechając się do niego – Wiesz że
możesz wysunąć swoje skrzydła prawda? Jesteś u siebie.
Uśmiechnął się do mnie i z błyskiem
w oku wysunął swoje skrzydła. Widząc jego szczęście zaśmiałam się. Podeszłam
bliżej i dłonią przejechałam po jego skrzydłach.
-
Miłe są w dotyku. Takie delikatne.
-
Podobają ci się? – lekko nimi zatrząsł i połaskotał mnie jednym piórkiem w nos.
-
Bardzo. – zaśmiałam się.
Do Gregoria podszedł jeden ze
strażników i szepnął mu coś na ucho.
-
Musimy wracać. Przykro mi. – wróciliśmy do samochodu, schował skrzydła i wsiadł
do niego.
Przed głównymi drzwiami czekały na
nas dwie Anielice. Jedna zabrała Gregoria bez słowa a druga zajęła się mną.
-
Pan prosił abym zajęła się rozrywką. – lekko się przede mną skłoniła i zaprowadziła
do sali pełnej różnych gier. W środku czekało na mnie trzech chłopaków, jednym
z nich był Chris. Rzucił się na mnie z wielkim uśmiech i razem upadliśmy na
podłogę.
Zapraszam na kolejny rozdział ! :)
OdpowiedzUsuń[ http://odglosy-nocy.blogspot.com ]
Na początku, tradycyjnie, przepraszam za spóźnienie ;/ Powód jak zwykle ten sam . Rozdział świetny ! Cały czas zaskakuje mnie Twoja wizja Podziemia i jego podobieństwo do naszego świata . Jestem ciekawa, czy będąc tam Rose nauczy się lepiej kontrolować kamień . No i jakie jeszcze miejsca zwiedzi ? Co zobaczy ? Zastanawiam się, co stało się na końcu . Czyżby coś z kamieniem ? A może jest to powiązane z tym, że rodzice Gregoria mieli wcześniej coś do załatwienia ? Poza tym wrócił Chris, więc już z niecierpliwością czekam na kontynuację . Pozdrawiam :D
OdpowiedzUsuń[ http://odglosy-nocy.blogspot.com/ ]
P.S. Miłego wyjazdu ;p
UsuńMasz nową czytelniczkę.
OdpowiedzUsuńW końcu udało mi się przeczytać wszystko (ciągle ktoś mi przeszkadzał -,-) i bardzo mi się podoba. Właśnie to jest to czego ostatnio poszukiwałam.
Bardzo fajny rozdział. :3