niedziela, 30 czerwca 2013

Rozdział 11

Rzuciłam w Corinne popcornem i obie zaniosłyśmy się śmiechem. Od dobrych 20 minut na zmianę próbowałyśmy trafić sobie ziarenkami popcornu do buzi. Musze przyznać że było 36 do 27 dla mnie. Siedzimy już kilka godzin u Gregoria. On i Adrian trenują sztuki walki. Najpierw przez kilkadziesiąt minut prowadzili porządną rozgrzewkę a teraz Adrian próbuje uderzyć Gregoria.
- Ślicznie tańczycie - Corinne zagwizdała i zaczęłyśmy się histerycznie śmiać.
- To nie jest zabawne. Chodź tu i spróbuj tego. – Adrian złapał się pod boki i tak ciężko oddychał że było go słychać chyba w całym domu. Corinne, ku zaskoczeniu nas wszystkich wstała i otrzepała się z resztek popcornu. Odgarnęła do tyłu włosy i odepchnęła kawałek Adriana. Stanęła naprzeciwko Gregoria.
- No to dawaj. – przybrała pozę na lekko ugiętych kolanach i dała mu znak że jest gotowa. Gregorio zaśmiał się ale też przybrał pozycję.
            Ku swojej ogromnej złości i kilku dni obrażania się Gregorio był zmuszony powiedzieć wszystko Corinne. Nie udałoby się nam tego wszystkiego ukryć. Cały czas ktoś za mną chodzi i mnie pilnuje. Na samym początku Corinne myślała że ja i Gregorio jakimś cudem jesteśmy parą ale kiedy zaczął pojawiać się obok Dymitr nabrała podejrzeń. Wszystko by nam uszło płazem gdyby nie pomysł Gregoria żeby również Adrian mnie pilnował. Corinne oczywiście się nie spodobało to że jej chłopak woli spędzać ze mną czas i zaczęłyśmy się kłócić. Podstępem ściągnęłam Gregoria i zmusiłam żeby wszystko jej powiedział. Obiecała milczeć i nic nie powiedzieć. Mimo że Gregorio nadal zgrzyta zębami to chyba w głębi cieszy się że nie musimy martwić się jeszcze tym jak się ukrywać przed moją najlepszą przyjaciółką.
            Przez chwile myślałam że Gregorio naprawdę będziez nią walczyć ale bardzo się pomyliłam. On to traktował jak zabawę. Kilka razy szturchnął moją przyjaciółkę żeby sprowokować ją do ataku. W końcu Corinne nie wytrzymała i rzuciła się na Gregoria, ten krzyknął jak dziewczynka i oboje upadli na podłogę głośno się śmiejąc. Corinne szybko się pozbierała i postawiła stopę na klatce piersiowej chłopaka.
- Ha ha. Pokonałam Upadłego Anioła! – wstałam z kanapy i biłam jej brawo.
- Jesteś najlepsza – uśmiechnęłam się do niej.
- To może i ja się nadaje na twojego przyszłego wojownika?
            Gregorio podniósł się z podłogi i otrzepał spodnie.
- Wybacz ale dziewczyny nie potrafią się bić.
            Corinne zrobiła groźną minę. Gregorio pokazał jej język i oboje zaczęli się ganiać po całym domu. Były ich wszędzie słychać.
            Adrian zaproponował że pokaże mi kilka ciosów i chwytów tak żebym mogła się chociaż trochę bronić sama. Musze przyznać że był w tym całkiem niezły chociaż nie widziałam go w prawdziwej akcji.
            Kilka razy zaatakowano mnie na ulicy ale zawsze obok był Gregorio albo Dymitr. Ale nigdy Adrian. A przecież ci którzy chcą dostać ten klejnot powinni wiedzieć że Adrian jest…hmmm…ziemskim chłopakiem i że kiedy jestem tylko z nim mają większe szanse na wygraną.
            Po piskach poznałam że Gregorio wraca z Corinne. Po chwili pokazali się. Gregorio niósł moja przyjaciółkę przerzuconą przez ramię. Postawił ją przed kanapą i lekko popchnął żeby usiadła. Nie sprzeciwiała się i nie przeszkadzała mi i Adrianowi który nadal pokazywał mi różne chwyty.
            Minęło sporo czasu zanim zauważyliśmy brak Gregoria w pokoju, który jak na zawołanie wszedł przez drzwi trzymając telefon w dłoni.
- Dzwonił Dymitr.
- Jakieś wieści? – usiadłam obok przyjaciółki.
- Zabrał Chrisa na patrol i znaleźli ślady po dwóch Aniołach. Jednym z nich był Philip. Tego są pewni.
- A ten drugi? Kto to?
- Właśnie tego nie wiedzą Adrian. Nie rozpoznali zapachu. I albo potrafi ukrywać swoją moc albo jest bardzo słaba.
- Możliwe żeby nie miał jej wcale? – Adrian usiadł obok nas i wyglądał jakby miał za chwile wyciągnąć notes i to wszystko zapisywać.
- Chyba tak. Kiedyś był jeden taki ale nie interesowałem się tym. Chyba nie obędzie się bez pomocy mojego ojca.
- Pójdziesz do niego?
- A co?
- Chce iść z tobą – Adrian gwałtownie wstał.
- Musisz pilnować Rose. Po za tym szybciej to załatwię sam.
- Kiedy chcesz tam iść? – wstałam i podeszłam bliżej niego.
- Może jutro.
- Co? Nie ma szans – szturchnęłam go w ramię – Nie zapominaj ze jutro jest Halloween. Mieliśmy iść wszyscy razem na szkolną imprezę. Ty, ja, Corinne z Adrianem. Miałeś wziąć też ze sobą Chrisa i Dymitra.
- Dobrze już dobrze. Pójdziemy tam. – Gregorio westchnął i wywrócił oczami.
            Usatysfakcjonowana wróciłam na swoje miejsce a chłopaki powrócili do swoich ćwiczeń.
            Mimo obietnicy Gregorio wybrał się do swojego domu, żeby porozmawiać z ojcem. Pojawił się na imprezie z okazji Halloween, spóźniony ale jednak. Niestety zabrał nas wszystkich z Sali i po raz kolejny znalazłam się w szatni. W tej samej, w której pojawiła się Evelyn. Drzwi zostały naprawione chociaż nie wiem przez kogo.
            Rozsiedliśmy się na ławkach co wbrew pozorom nie było łatwe. Każdy po za Gregoriem był w cos przebrany.
            Dymitr za dużego nietoperza drakule, Iz, którą zaprosił, za jakiegoś ninja. Corinne była chyba świecą wymazaną krwią ale mam wątpliwości. Tak się zachwycała swoim strojem, że głupio mi było pytać co to. Chris za kotka, Adrian był rycerzem, a ja jak ostatnia ofiara za wielką dynię. Jestem wielką pomarańczową kulką która się toczy. Ale tak to jest kiedy zapomina się o tym że mogło się wyrosnąć ze starego kostiumu i jedynym który się ostał w wypożyczalni jest wielka dynia.
- No co chcesz? Musisz nas zabierać z imprezy? – marudziła Corinne walcząc z moim kostiumem który ją spychał.
- Mamy małe problemy. Od kiedy Rose aktywowała kamień Anioły ześwirowały. Ojciec musiał wprowadzić straż. Każdy z osobna jest sprawdzany. Nikt bez pozwolenia nie wyjdzie na powierzchnię ani nie wejdzie do Podziemi. Wszystkie domy są sprawdzane. Niestety uciekło około piętnastu Upadłych Aniołów. Jeśli będą z nami walczyć w pojedynkę to damy radę. Ale – westchnął – jeśli złączą siły to możemy nie dać rady. Do tego ojciec zakazał mi walczyć bezpośrednio z kimkolwiek po za Philipem.
- Cooooo?! – krzyknęliśmy chórem.
- Mam nie marnować sił i energii. Owszem mam uważać na kamień ale to nie ja mam walczyć.
- Dobra od tego masz nas. – Adrian machnął ręką – Rozumiem, że nie wiesz kogo wtedy wywęszyli Chris i Dymitr?
- Niestety nie. Musimy czekać aż sam się pojawi.
            Wszyscy westchnęliśmy. Takie czekanie i bycie wciąż ostrożnym i podejrzewać każdego jest męczące. Podnieśliśmy się niezdarnie i gęsiego wychodziliśmy.
            Ja, jako ze mam największy kostium utknęłam w przejściu. Tuż za sobą usłyszałam cichy śmiech Gregoria.
- Nie śmiej się ze mnie tylko mi pomóż – złapał z tyłu za kostium i przyciągnął mnie do siebie. Cała się zaczerwieniłam.
- Jaka słodka dynia. – lekko mną potrząsnął a ja zrobiłam się jeszcze bardziej czerwona.
- Opanuj się – lekko go odepchnęłam – Gregorio?
- Słucham?
- Jak wygląda Podziemie?
- Czemu pytasz? – usiadł na ławce a ja zajęłam miejsce obok.
- Ciekawi mnie to. – spojrzałam na niego.
- Podziemie wygląda jak normalne miasto. Tylko wszystko jest większe bo nie chowamy tam skrzydeł. Rzadko kiedy. Ulice są wytyczone ale tylko po to żeby nikt na siebie nie wpadał latając. No i nie mamy słońca.
- Cały czas jest ciemno?
- Mamy oddzielony dzień od nocy. W dzień odsłaniamy jądro Ziemi a w nocy je zasłaniamy. Tutaj słońce jest na górze, u nas jest ono z boku. Mimo wszystko owszem jest dość ciemno.
- Macie sklepy? – zaśmiał się.
- Tak, mamy. Ale większość rzeczy jest ściągana z góry.
- A twój dom jak wygląda?
- Mój dom to królewski zamek. Z wieżami i księżniczkami.
- Serio?
- Nie –głośno się zaśmiał.
- Pewnie masz tam bardzo ciemno.
- Mit.
- Lochy a do ściany łańcuchami przykuci złoczyńcy?
- Mit – uśmiechnął się.
- Wszędzie sam piekielny ogień.
- Też mit.
- Nie ma ognia?
- Jest – zamyślił się – ale nie piekielny.
- No to jak wygląda twój dom?
- Kiedyś ci może pokaże. – uśmiechnął się a następnie zerwał się z miejsca. – Musimy już wracać. Przynajmniej ty.
- Co się dzieje? – wstałam i spojrzałam na jego zaciętą minę.
- Nic takiego. Wracaj na sale i baw się dobrze. Tylko nie oddalaj się od nikogo. Dobrze? – nim zdążyłam mu chociaż kiwnąć głową wyszedł. Przez chwilę zastanawiałam się czy nie pójść za nim ale zrezygnowałam z tego pomysłu. Musze powstrzymać swoją ciekawość.
Wyszłam niezdarnie z szatni i skierowałam się w stronę sali gimnastycznej. Po drodze mijałam wycięte dynie i różne lampki w kształcie świec i pochodni. Przeszłam przez czarny materiał zawieszony w przejściu na salę i zamarłam. 

5 komentarzy:

  1. Hejka ! Nie wiem od czego zacząć - rozbawił mnie początek i tekst "Jaka słodka dynia" ;p Nie mogę się doczekać jakiejś walki z Upadłymi . Ale czy reszta rzeczywiście da sobie radę bez Gregoria ? I czy ten zmierzy się z Philipem ? Po takim zakończeniu po prostu musisz dodać kolejny rozdział szybciej ! Pozdrawiam, weny ;)

    [ http://odglosy-nocy.blogspot.com/ ]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mogę być szczera? O matko aż mam łzy w oczach...ostatnie linijki wymyśliłam bo nie wiedziałam jak zakończyć, nie mam bladego pojęcia co może być dalej. Jeśli coś wymyśle to jestem genialna. Użyjcie na mnie jakiegoś eliksiru z weną proszę.

      Usuń
    2. Od eliksirów to jest Selena, ale zobaczę, co da się zrobić ;p Jeszcze raz i ze zdwojoną siłą: głowa do góry, pozdrawiam, weny ! Dasz radę, będzie dobrze i coś wymyślisz ;)

      Usuń
  2. Witam i serdecznie zapraszam na NN - rozdział 079. ;)

    [ http://odglosy-nocy.blogspot.com/ ]

    OdpowiedzUsuń
  3. Nowyyy rozdział ! ;D

    [ http://odglosy-nocy.blogspot.com/ ]

    OdpowiedzUsuń