wtorek, 1 lipca 2014

Rozdział 27

Ech wybaczcie że długo nic nie było ale miałam egzaminy w szkole a do tego kurs i kiedy wracałam do domu nie miałam siły nic pisać. Wiem że rozdział krótki i szczególnie mało ciekawy...takie flaki z olejem...ale pisałam kilka zdań i miałam dość...
Za ewentualne błędy również przepraszam.
Miłego czytania. 




- Nie, nie, nie. Niestety nie jestem gotowy na takie ryzyko. Mam przejąć władze po ojcu, nie mogę się prowadzać z Aniołem i to z Nieba. Jeszcze Anielice by może przeżyli ale Anioł? Nie.
- Nie wiemy jaka będzie reakcja tego napoju.
- Dawid obudź się. Chcesz żebyśmy się w sobie zakochali? Bo ja nie.
- Ja też nie chce – westchnął – ale masz lepszy pomysł?
                Odetchnałem głęboko. Zdenerwowany uderzyłem pięścią w kamienną ścianę. Uderzyłem trochę zbyt mocno i odłamki kamienia uderzyły Dawida w rękę, który tylko spojrzał na mnie i pokręcił lekko głową.
- Dobrze już. – odezwałem się po dłuższej chwili – Zrób nam ten napój.
- Musicie mi dostarczyc pewną roślinę.
- Jaką i gdzie ją znajdziemy? – podszedłem bliżej Dawida.
- Musicie polecieć do Opuszczonej Krainy. W sam jej środek. Rośnie tam wielkie drzewo, które raz do roku kwitnie. Zbierzcie kwiaty razem z łodygami i dostarczcie mi je. O reszcie porozmawiamy kiedy wrócicie.
- Dobrze a kiedy to drzewo ma kwitnąć? – odezwał się Dawid.
-Tego nie wiem. Może dzisiaj, może za tydzień…może za kilka mieięcy. Jeśli drzewo przygotowuje się do kwitnięcia to jego pień zaczyna świecić coraz jasniej. – uśmiechnęła się przebiegle i nagle znikąd pojawił się między mna a Dawidem wielki plecak. – To wam się przyda.
- A co to? – szturchnałem plecak nogą.
- Namiot i dwa śpiwory.
- Czy możemy dostac jeszcze jeden namiot? – zapytał Dawid z nadzieją.
- Przykro mi ale nie. Dostajecie właśnie szanse na zaprzyjaźnienie się.
                Westchnałem i rzuciłem plecakiem w Dawida. Rozwinąłem skrzydła i po chwili blondasek zrobił to samo. Wokół nas wzbiła się chmara pyłu i znaleźliśmy się przed wielkim kamieniem dzięki któremu znaleźliśmy się u Heiry.
                Bez słowa wzbiłem się w powietrze co uczynił również Dawid.
- I co teraz?
- Jak to co? – odpowiedziałem – Lecimy do wielkiego drzewa.
                Dawid wzruszył ramionami i ruszyliśmy.
                Przez dłuższy czas nie odzywaliśmy się do siebie. Lecieliśmy w pewnej odległości od siebie. Raz nawet mineliśmy kilku strażników z zamku, którzy tylko dziwnie się na nas spojrzeli co bardzo mi się nie spodobało i postanowiłem że zapamiętam ich twarz żeby po powrocie zwolnić ich za te krzywe spojrzenia.
- Jak myślisz…duży ten namiot? – Dawid spojrzał na mnie a ja tylko pokręciłem głową.
- Nie mam pojęcia. Módl się żeby był. Nie mam zamiaru się do ciebie tulić w nocy.
                Po kilku godzinach męczącego lotu znaleźliśmy drzewo o którym była mowa. Wielki i gruby pień przerażał nawet nas. Wielkie i zielone gałęzie mogłyby pomieścić domek jednorodzinny a sam pień mógłby być czteropiętrowym blokiem mieszkalnym. Rozbiliśmy swój mały obóz na małym wzgórku tak aby doskonale widzieć drzewo.
                Po dokładnej obserwacji obaj uznaliśmy że pień się lekko świeci ale pewnie spędzimy tutaj kilka ładnych dni.
                Wyjąłem pudełeczko do którego jeszcze w zamku wsadziłem ciastka i poczęstowałem Dawida. Zamyśleni obserwowaliśmy teren wokół nas i musze z przykrością przyznać że nie ma tutaj nic. Pustynia, kilka suchych krzaków i ani jednej żywej duszy.
                Rozpaliłem małe ognisko aby się ogrzać ponieważ słońce przestało tak mocno świecić i zrobiło się szarawo. Mimo tego że nasze słońce świeci tutaj cały czas to oddala się lub chowa za mgłą i wtedy umownie nazywamy to nocą.
                W tym samym czasie Dawid rozstawił namiot który nie był duży ale wbrew naszym obawom nie był tez całkiem mały.
                Musze przyznać ze czuje się przy nim bardzo dziwnie, nie wiem o czym mam z nim rozmawiać. Nie jestem typem osoby której łatwo nawiązuje się kontakty. A on nie wydaje się być przyjemny mimo swojego całkiem przyjemnego wyglądu…matko co ja gadam. Przyjemny wygląd..ha..haha.hahahahha. Dobra chyba jestem już strasznie zmęczony i nawet nie kontroluje swoich myśli.
- Masz rodzine tam w Niebie? – jak widać nie kontroluje też języka.
- Nie. – wyciągnął dłonie do ognia i ogrzewał jej.
- Jesteś sam? Czy może masz jakąś Anielice? – zamknij się cymbale.
- Jestem całkiem sam. Dlatego jestem teraz tutaj. Nikt inny nie chciał się podjąć tego wyzwania.
- Nie jest ci smutno? Tak samemu?
- A ty? – spojrzał na mnie.
- Co ja?
- Też jesteś sam. Możesz się z kimś związać tak na całe życie? Nie – odpowiedział za mnie.
- Mogę, i ty też możesz.
- Ale tylko z Anielicą. Ty możesz z człowiekiem, z Aniołem Światłości i Ciemności.
- Zawsze możesz zostać Aniołem Ciemności jeśli złamiesz zasady.
- Tak – zaśmiał się – myśle że to by była zbyt duża afera.
- Dlaczego?
- Nie chce się chwalić ale jestem dość znany w Niebie.
- Czym sobie zasłużyłeś na… - z oddali dobiegły nas wycia i jęki.
                Obaj stanęliśmy na baczność gotowi do walki. Rozejrzeliśmy się w poszukiwaniu wroga. Z wschodu majaczyły czyjes sylwetki. Kulały i wydawały dźwięki bólu i cierpienia.
- Co to do cholery jest?
- Nie mam pojecia. – odpowiedział mi Dawid.
                Kiedy te dziwne postacie podeszły do nas bliżej okazało się że są to Anioły które przez Trujący Wiatr zmieniły się w Anioły pragnące śmierci. Po raz pierwszy zobaczyłem zatraconych. Spojrzałem na Dawida który po chwili wysunął swoje skrzydła i ruszył do walki. Nie chcąc być gorszym zrobiłem to samo. Powaliłem jednego na ziemię i złapałem drugiego za podarte i brudne ubrania, które podpaliłem. Uciekał z krzykiem nie mogąc się ugasić. Dawid złapał jednego za gardło i usłyszałem jak krztusi się wodą.
                Złapałem kilka patyków i podpaliłem ich końce a następnie rzucałem nimi w przeciwników. Dzieki krzykom podpalonych reszta uciekła. Dla bezpieczeństwa wzbiłem się w powietrze aby rozejrzeć się za ewentualnymi nieproszonymi gośćmi.
- O tym nas ta wiedźma nie poinformowała – wylądowałem obok Dawida i otrzepałem skrzydła a następnie je schowałem.
- Nie musiała. Nie pytaliśmy więc nie mówiła. Jak na czarownika przystało.
                Rozdzierająco ziewnąłem i żegnając się z moim towarzyszem wszedłem do namiotu i zakopałem się w śpiwór. Mam nadzieję że długo nie będę musiał tu siedzieć, chyba nie muszę mówić że jest tu nie wygodnie.
                Rano nie znalazłem Dawida ani w namiocie ani przed nim. Po dłuższym rozglądaniu się znalazłem go latającego wysoko nad drzewem. Po dłuższej chwili podleciał do mnie.
- Zauważyłem kilka zabawnych kwiatów na samym czubku ale nie dotykałem ich. Są bardzo malutkie. Niestety musimy poczekać jeszcze kilka dni. Wytrzymasz?
- Nie mam wiekszego wyboru.
                Obaj szwędaliśmy się nie mogąc znaleźć sobie zajęcia aż pojawił się Chris. Wróciłem przed namiot.
- Co ty tutaj robisz?
- Dowiedziałem się że gdzieś jesteście w tej okolicy a mam coś ważnego do powiedzenia.
- Coś się stało? –Dawid wylądował obok mnie i uważnie przyglądał się Christianowi.
- Mamy Rose. Dymitr złapał ją. Nie było łatwo, oboje byli podrapani a ich ubrania…cóż zostały z nich tylko strzępy.
- I co?
- Zamknęliśmy ją w celi.
- Nie możecie jej tam trzymać. – wybuchnąłem krzykiem.
- Nigdzie indziej nie możemy – Chris lekko się skulił i odsunął ode mnie.
- Jest pilnowana? – odezwał się Dawid.
- Tak ale…
- Ale co?
- Nie chce nic jeść ani pić. Powiedziała że woli umrzeć chociażby z głodu.
                Odwróciłem się do Dawida. Nie mam bladego pojecia co mam zrobić, nie mogę pozwolić żeby coś jej się stało.
- Dawid musimy szybciej działać.
- Nie nakrzycze przecież na drzewo żeby szybciej zaczęło kwitnąć.
- Wiem to! Wiem! – krzyczałem z nerwów i bezsilności.

                Nie pozwole jej skrzywdzić, nigdy. 

5 komentarzy:

  1. Oooooooo... Nareszcie! Doczekałam się kolejnego rozdziału. Jak zwykle świetny. Jestem trochę usatysfakcjonowana, ale nadal czekam na to, co będzie dalej. Życzę Ci weny i udanych wakacji :)

    ~Ja~

    OdpowiedzUsuń
  2. Napisze tylko, że boski. Ja już nie myśle i wole nie napisać czegoś głupiego.
    Nicole :3

    OdpowiedzUsuń
  3. Znalazłam twojego bloga nwm z 9 godzin temu . Przeczytałam i jestem z siebie dumna , ale jest mi smutno że niema nn :C
    Noto pozdrawiam i weny !

    OdpowiedzUsuń
  4. Po prostu świetne!!! Bd pisać jako anonim bo konta mi się zakładać nie chce xD ze zniecierpliwością czekam na kontynuacje :3 Weny!

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie mogę się nadziwić! To jest po prostu genialne! Bardzo podoba mi się historia opowiadana z perspektywy Giorgia :3 Jak masz czas zajrzyj również na mój blog: http://aniolyspozabram.blogspot.com/ dzisiaj bd 1 rozdział :D

    OdpowiedzUsuń