piątek, 21 czerwca 2013

Rozdział 10 

- Nie za taką cenę.
- Jaką cenę? – zamachała skrzydłami – Za cenę władzy i potęgi? To nic strasznego.
- Będziecie zabijać. I to Anioły. Po to jest ci potrzebny medalion. A ja nie chce brać w tym udziału.
- To oddaj mi medalion bo nawet stojąc po stronie Giorgia weźmiesz w tym udział. Myślisz ze on nie będzie zabijać? – patrzyła na mnie unosząc jedną brew do góry.
            Nigdy wcześniej o tym nie myślałam. Nie myślałam ze Gregorio też będzie zabijał. Łudziłam się że złapie Philipa i każdego kto mu pomagał i trafia do więzienia. Ale teraz…już wiem że będą musieli umrzeć. Przynajmniej Philip.
- Nie mieszaj jej w głowie. – Gregorio wyszedł zza drzewa.
- Czy myliłam się Giorgio?
- Nie Evelyn – Gregorio podszedł do mnie i z ukosa zerknął w moja stronę – Zbije ciebie i Philipa.
- Gdzie Chase? – Evelyn podparła się za biodra i patrzyła na Gregoria. -  Giorgio gdzie Chase? – w jej oczach zgasła iskierka a skrzydła lekko opadły.
- Był dla ciebie ważny? O jej. Podobał ci się? – Gregorio mówił takim tonem jakby zwracał się do dziecka a nie z pozoru do starszej od siebie kobiety.
- Co mu zrobiłeś? – krzyknęła i rzuciła się do ataku. Gregorio zrobił dwa szybkie kroki i wystawił przed siebie rękę. Evelyn zatrzymała się w pół kroku niezdolna do żadnego ruchu.
- Przestań!
- To ty przestań. Chase uciekł. Bądź mądra i zrób to samo. – zacisnął pięść a kobieta zwinęła się z bólu i krzyknęła. Gregorio opuścił rękę – Odejdź. – jego głos był twardy a tuż obok Evelyn uderzył piorun robiąc dużą dziurę w ziemi.
            Wyprostowała się i szybko odleciała. Przez ułamek sekundy zobaczyłam jej zapłakaną twarz.
            Gregorio zdjął swoja kurtkę i założył na moje ramiona. Wsunęłam ręce w rękawy. Kurtka od środka była gorąca jakby wisiała na piecu.
- Pewnie ci zimno. – fakt było mi zimno, nawet bardzo. Cała się trzęsłam – Zabrać cię do domu?
- Tak. Proszę. – na chwiejnych nogach podeszłam po drugi but.
- Jesteś samochodem?
- Nie. Przyjechałam z Corinne.
            Kiwnął głową. Zapiął mi kurtkę. Odsunął się o krok i wysunął swoje skrzydła. Były tak duże że aż zaparło mi dech w piersi. Były większe niż skrzydła Evelyn. Wciągnęłam głęboko powietrze. Gdzie on je mieści?
            Stanął przede mną i lekko się uśmiechnął.
- Obejmij mnie mocno za szyję -  posłusznie to zrobiłam, a on objął mnie w pasie.
            Jego mięśnie się napięły a chwilę później moje bose stopy oderwały się od ziemi.
            Piszczałam jak jeszcze nigdy, a Gregorio chyba na złości mnie unosił się coraz wyżej i wyżej. Mocno się w niego wczepiłam i w duchu błagałam żeby mnie nie puścił, chociaż jego uścisk był wręcz stalowy. Kiedy nabrałam pewności że mnie nie puści lekko się rozluźniłam i spojrzałam w dół. Widziałam całe miasto. Wszystkie sklepy i domy znajomych. Mimowolnie uśmiechnęłam się. Uśmiech przerodził się w chichot a ten w prawdziwy i szczery uśmiech. Puściłam jego szyję i krzyczałam z radości. Gregorio ścisnął mnie jeszcze mocniej chyba w obawie że mnie upuści, ale ja już się tego nie bałam. Wiem że jeśli to zrobi złapie mnie i to szybko. Odchyliłam głowę w tył i krzyczałam. Pierś Gregoria drżała ze śmiechu.
            Moje stopy dotknęły zimnego chodnika. Staliśmy przed moim domem.
- Już? – byłam zawiedziona – Też chce mieć skrzydła.
            Gregorio uśmiechnął się i bez słowa poprowadził mnie pod drzwi. Wyjęłam klucz spod doniczki i otworzyłam drzwi.
- Chyba sobie żartujesz.
- O co ci chodzi?
- To nie jest dobre miejsce na chowanie klucza.
- Dobrze. Zapamiętam. – weszłam do środka a Gregorio za mną. Zamknął drzwi na klucz. Usiadłam w fotelu i zamknęłam oczy. – Jak dobrze być w domu. – wyjęłam medalion i odłożyłam go na stolik.
- Jutro dostaniesz coś na tyle mocnego żeby ktoś musiał się nieźle namęczyć z zerwaniem go z twojej szyi.
- Mam go nosić cały czas? – spojrzałam na niego.
- Oczywiście. Dobrze wiesz ze nie możesz go zgubić. To by mogło mnie zabić.
- Wiem. – szepnęłam. – Kim była ta kobieta?
- Evelyn? Jedna z popleczniczek Philipa. Ona i Chase są od brudnej roboty. Od samego początku robią problemy mojemu ojcu. Wylecieli z Nieba bo nikt ich tam nie chciał. Podobno od bardzo dawna działali na własna rękę i nie stosowali się do żadnych zasad.
- Evelyn wyglądała dość groźnie.
- I można powiedzieć że taka jest. Nie ma problemów z hipnotyzowaniem ludzi. Narzuci każdemu swoja wolę. Musisz bardzo uważać. Pierwszą zasadą jest to że za wszelką cenę nie możesz spojrzeć jej w oczy. Ale tez nie kombinuj za bardzo. Patrz na nią ale nie w oczy bo inaczej zmusi cię żebyś spojrzała.
- Ty też nie patrzysz jej w oczy?
- Na mnie jej dar nie działa. Ona musi patrzeć w oczy żeby zahipnotyzować ja mogę zrobić to samym głosem. Jestem silniejszy pod tym względem.
- Będę miała świadomość zahipnotyzowania?
- Nie. I nie dowiesz się dopóki ktoś inny cię nie zahipnotyzuje i w tym stanie nie będzie kazał ci sobie tego przypomnieć.
- Zrobiłeś mi to kiedyś? – spojrzałam na niego – Zrobiłeś. Dlatego tak bardzo mnie broniłeś. Bo wtedy bym się dowiedziała.
- Głupia jesteś. Nie miałem po co cię hipnotyzować. I mam nadzieję że nigdy nie będę musiał tego robić. – popatrzył na mnie. – Idź się połóż spać.
- Dobrze. – wstałam z fotela a Gregorio rozsiadł się na sofie. –Co ty robisz? Idź do domu.
- Chyba zwariowałaś. Muszę cię pilnować teraz.
- Ale aż tak?
- Mogę być na zewnątrz jeśli tak wolisz.
- Tak. Tak wolę.


*                *                      *                      *                      *                      *

            Po burzowych chmurach nic już nie zostało. Na czarnym niebie wyraźnie odznaczał się księżyc w pełni. Liście na drzewach szumiały cicho. Brzmiało to jak szepty. Tysiące szeptów w różnych językach. Jedne były przyjazne dla ucha, a inne raniły wrażliwe uszy zmęczone po kilkugodzinnym nasłuchiwaniu odgłosów. Co jakiś czas po ulicy przejeżdżał samochód oświetlając pobliskie domy. Raz nawet przejechał motor cicho mrucząc na opustoszałej ulicy. Siedzący na drzewie chłopak był cały skryty w cieniu liści. Czekał. Czekał na tego który ma mu dać moc. Tylko tego pragnął. Dostać moc i przestać się wyróżniać na tle innych Aniołów. Jest jednym z nielicznych Aniołów które urodziły się bez mocy. Przez wiele lat uczył się z innymi którzy wierzyli że jego zdolności są uśpione i czekali aż się obudzą ale nic z tego nie wyszło. Pozostał jedynym który nic nie miał. Nawet jego skrzydła były inne. Bardziej szare niż czarne. Bez kształtu takiego jak u innych. Były całe postrzępione, jakby ktoś je podciął. Jest tylko dobrym wojownikiem. Potrafi walczyć z każdym i wszędzie ale to wszystko.
            Jego uszy wykryły cichy dźwięk. Odwrócił się i nasłuchiwał. Wyostrzył swój wzrok i kilkanaście metrów dalej dostrzegł ukrytego w cieniu mężczyznę. Odczekał chwilę i zeskoczył z drzewa. Rozejrzał się i wolnym krokiem podszedł do niego. Zatrzymał się kilka kroków przed nim. Mierzyli się na spojrzenia i żaden z nich nie chciał się pierwszy odezwać.
            Starszy z mężczyzn przymrużył oczy a młodszy upadł na kolana.
- Okaż mi szacunek. Udowodnij że jesteś godzien tej mocy.
- Jestem panie. Dasz mi ją? – chłopak szeptał z nisko opuszczona głową.
- Jeszcze jej nie mam. Klejnot jest już aktywny ale nie mogłem go zdobyć. Dziewczyna która go ma jest za bardzo strzeżona. Nie mogę się zbliżyć. Ale jeśli chcesz ją mieć to zdobądź dla mnie klejnot, ale razem z dziewczyną.
- Jak mam to zrobić?
- Zbliż się do niej. Zdobądź jej zaufanie co raczej nie będzie trudne. Zdobądź zaufanie Gregoria. Jeśli to nie pomoże zabij ją. Klejnot jest aktywny, jakoś sobie poradzę.
- Kto jej pilnuje?
- Gregorio, Dymitr i jeden z ziemskich.
            Starszy z mężczyzn podał młodszemu dużą żółtą kopertę.
 - Tu masz wszystkie informacje na temat dziewczyny i jej bliskich. Wykorzystaj je i zdobądź klejnot. Informuj mnie o wszystkim. – pozwolił młodszemu wstać z kolan.
- Nie zawiodę cię panie.
            Mężczyzna spojrzał na chłopaka i odwrócił się od niego. Odszedł szybkim krokiem. Rozwinął swoje skrzydła i odleciał.

Chłopak westchnął i zajrzał do koperty. „ Czy ja muszę to robić?” Pokręcił głową i schował kopertę w wewnętrzną kieszeń swojej kurtki. Teraz i tak już nie było odwrotu. Postara się jak tylko może żeby zdobyć ten klejnot. 

3 komentarze:

  1. Witaj ! Czemu tak krótko ? :( Ogólnie - jak zwykle zresztą - wspaniale . Ta walka na początku była cudowna, a potem okazało się, że Gregorio może hipnotyzować samym głosem, co bardzo mi się spodobało . Zaintrygowała mnie końcówka . Zastanawiam się, kim jest chłopak i do czego się posunie, aby zdobyć moc . No i zapewne nie będzie jedyną osobą, która upomni się jeszcze o klejnot . Nie obraź się, mam tylko taką jedną małą uwagę - powtórzenia wyrazów . Przykłady: "Odsunął się o krok i wysunął swoje skrzydła. Były tak duże że aż zaparło mi dech w piersi. Były większe niż skrzydła Evelyn" ( można napisać "niż te należące do Evelyn" ) albo "Gregorio zdjął swoja kurtkę i założył na moje ramiona. Wsunęłam ręce w rękawy. Kurtka od środka była gorąca jakby wisiała na piecu" ( wystarczy zastąpić to np. słowem "ubranie" ) . To tylko taka moja mała rada, żeby się jeszcze lepiej czytało, nie przejmuj się nią zbyt mocno ;p Życzę ogromnej ilości weny, pozdrawiam i czekam na NN ;)

    [ http://odglosy-nocy.blogspot.com/ ]

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuje za upomnienie, czasem jest to pomocne. Postaram się nad tym popracować.
    Czy ja wiem czy krótko? Może teraz będzie więcej czasu na napisanie czegoś opór długiego.
    Dziekuje za to ze czytasz. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Zostałaś nominowana do Liebster Awards ! Zapraszamy na: http://odglosy-nocy.blogspot.com/2013/05/liebster-blog-award-d.html

    OdpowiedzUsuń