Sorki że dopiero teraz ale pracuje i niestety mam mało czasu na cokolwiek. Krótko...nawet bardzo ale na razie nie ma szans na cos dłuższego.
Nie pamiętam co się stało. Wiem, że minęło dużo czasu od kiedy
jestem uśpiona w swoim własnym ciele.
Nie wiem
co się dzieje. Te wszystkie okropne rzeczy… to nie ja je robię. To nie ja
krzywdzę tych ludzi.
Ta moc
która jest we mnie, jest na tyle silna że usypia mnie, a kiedy się budzę jestem
w innym miejscu, często wiele dni później.
Na początku
walczyłam ale Philip, który jest we mnie sprawiał, że robiłam się coraz
słabsza. Teraz nie mam siły utrzymać swojej świadomości przez 15 minut bez
dłuższego odpoczynku.
Czasem Philip
pożycza mi swoją moc żebym dłużej była świadoma i żebym musiała patrzeć na to
wszystko co robi. Mój ból wzmacnia go, cieszy się nim. Ale czasem jestem obecna
a on o tym nie wie natomiast ja dowiaduje się wielu ciekawych rzeczy.
Wiem że
Gregorio chce mnie uratować, wiem że bardzo się stara. Wiem też że tęsknią za
mną i nie chcą mnie zabić.
- Znowu jesteś tutaj?
- To nadal moje ciało. To ty nie jesteś tu mile widziany.
Szyderczy
śmiech. Często go słyszę.
- Teraz to ja mam władze
nad tym ciałem, które nadal jest słabe i nie da się go porównać do mojego.
- Twoje ciało zostało spalone.
Zdenerwował
się. Poczułam ukłucie, oznaczające wściekłość.
- Zemszczę się, oni o
tym wiedzą. Są zbyt słabi bo nadal myślą że to jesteś ty.
Kolejny
szyderczy śmiech. Zamknęłam się na wszystkie doznania, trochę tak jak zmęczony
człowiek zamyka oczy. Ale nim zdążyłam odpłynąć w wiecznie otaczającą mnie
nicość coś szarpnęło ciałem i usłyszałam odgłosy walki, zbyt słaba żeby
zobaczyć co się dzieje czekałam aż Philip ucieszy się z zadanej śmierci. Ale nic
takiego nie nastąpiło. Czułam tylko złość Philipa spowodowaną porażką. Czując
nową nadzieję użyłam resztek sił żeby spojrzeć.
Philip
miotał się moim ciałem. Miał związane przeguby. Prowadzili go strażnicy
Podziemia. Ludzie Gregoria i jego ojca Lucyfera.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Wciąż
jesteśmy w celi, bardzo pilnie strzeżonej. Pod drzwiami stoi dwóch strażników,
dalej kilku następnych i co chwilę przechodzą uzbrojeni strażnicy. Wszyscy patrzą
na Philipa z pogardą.
Podobno
był tutaj Gregorio. Szkoda że byłam wtedy zbyt osłabiona. Możliwe że udałoby mi
się pokazać mu, wciąż tu jestem.
Ale on to
wie, jestem tego pewna.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Kilka dni po pamiętnym przeze mnie połączeniu mojej mocy z
mocą Dawida do zamku zawitało kilku strażników. Byli to wysocy i umięśnieni
mężczyźni w mocno opiętych czerwonych koszulkach i luźnych spodniach, na
plecach mieli przypięte kołczany z strzałami i bardzo duże łuki. Już na
pierwszy rzut oka widać było że w walce wręcz są dobrzy ale ze strzelania z
łuków byli najlepsi. Ich pojawienie się oznaczało że w zamku pojawił się ktoś z
Akademii. Aż ciarki przeszły mi po plecach. Doskonale pamiętam kiedy sam musiałem
tam uczęszczać.
Wiecie w
każdej Akademii chodzi o uczenie się, tak samo w naszej, tylko z małą różnicą
że tam Anioły, każde, zarówno Światłości jak i Ciemności uczą się jak być
silnym, bezwzględnym wojownikiem. Ja jako syn Lucyfera, długo oczekiwany i
przez wielu znienawidzony jeszcze przed urodzeniem miałem najcięższy trening ze
wszystkich. Byłem zamykany w ciemnym pomieszczeniu abym nauczył się nie wpadać
w panikę, głodzili mnie abym nauczył się wykorzystywać swoje rezerwy a później
żebym sam starał się znaleźć pożywienie. Walczono ze mną przez kilka dni bez
przerwy na zmianę magią lub mieczem. Wciskano mi do głowy wiedzę a kiedy czegoś
nie zapamiętywałem dostawałem kary, cielesne lub wymyślano coś równie
okropnego. I nie ma co się dziwić że bywam zimny i niedostępny.
Stanąłem
przed jedną z sal, co prawda była mniej używana niż Sala Tronowa ale była
równie piękna jak tamta. Wziąłem kilka głębokich wdechów i przywdziałem na
twarz maskę osoby silnej i dorównującej memu ojcu. Wkroczyłem do sali i po
chwili zatrzymałem się.
Na środku
stał duży stół a wokół niego stała moja matka, mój ojciec oraz sam najwyższy
kapłan Aurox. Był to stary człowiek z pamięcią absolutną i niestety miał
również ostre spojrzenie jak mój ojciec. Postrach wszystkich wojowników.
- Dzień dobry – przywitałem się lekko się kłaniając kapłanowi
i moim rodzicom.
- Synu chyba pamiętasz Auroxa? – nie czekając na moją
odpowiedź kontynuował wypowiedź – Aurox przybył tutaj ponieważ musimy jak
najszybciej rozwiązać sprawę Rosalie i Philipa. Aurox ma pewna teorię. Proszę
usiądź i wysłuchaj go. - jego wzrok
mówił mi że mam usiąść i nie robić głupot.
- Witaj Giorgio – kapłan przywitał się ze mną dając znać że
dopiero teraz mogę usiąść. Zrobiłem to. – Przestudiowałem wiele ksiąg i
szukałem rozwiązania tej trudnej dla wszystkich sytuacji. I chyba już wiem co
musimy zrobić. Nie będzie to łatwe zadanie i musisz być tego świadomy.
Podejrzewam że w ciele Rosalie jest Philip oraz że oboje są świadomi. Jeden
nieostrożny ruch i Rosalie zginie. – wstrzymałem oddech ale nie odezwałem się. –
Rozwiązaniem sytuacji jest zabicie Philipa ale pozostawienie mocy. \
- Chcesz powiedzieć że Rosalie ma zostać Aniołem? – podniosłem
się z krzesła.
- Tak.
Serdecznie zapraszam na NN :) Zaległości nadrobię wkrótce, obiecuję !
OdpowiedzUsuń[ http://odglosy-nocy.blogspot.com/ ]
Wow ! Przebudzenia Rose są zwyczajnie smutne i przytłaczające: nie wyobrażam sobie dzielenia ciała z kimś innym, a już w ogóle z Philipem, to musi być okropne . Wspomnienia Gregoria z czasów uczęszczania do Akademii są równie straszne . Końcówka natomiast daje wiele nadziei, jednak jak dziewczyna zostanie Aniołem ? Jak odnajdzie się w tej roli i czy na pewno uda się pokonać Philipa ? Pisz szybko, czekam z niecierpliwością i pozdrawiam ;) Przepraszam też za spóźnienie, lecz ostatnio trochę się tego wszystkiego nazbierało x.x
OdpowiedzUsuń[ http://odglosy-nocy.blogspot.com/ ]
Kochana, zapraszam Cię na nowy rozdział :) Pozdrawiam i życzę Wesołych Świąt!!!! :D
OdpowiedzUsuńWróciłam!!! *Wielkie brawa* Oto wierszyk na początek:
OdpowiedzUsuńGdy Ci smutno
Gdy Ci źle
Możesz liczyć na Rosalinę
Ona wnet pocieszy cię
Sprawi że uśmiechniesz się
Toaletowa poezja ( i to dosłownie, bo wymyśliłam ten wiersz gdy szanowałam do kąpieli, ale co ja ci będę szczegóły opowiadała...)
Teraz normalny komentarz:
Po pierwsze: Przepraszam, że tak długo mnie tu nie było, ale przyznaję się bez bicia, że po prostu zapomniałam o twym wspaniałym blogu...
Po drugie: Rose wróciłaś!!! Biedactwo, jak ty wytrzymujesz z tym Philipem?
Po trzecie: Rosalie anioł *-* ^.^!!! Ja w pełni popieram ten pomysł :D
Po czwarte: Rozdział świetny, jak zawsze zresztą... Pisz dalej te cudeńko
Pozdrowionka ;)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńHej jej siemaneczko!!
OdpowiedzUsuńWieem, nie było mnie, bo zmieniałam telefon ii link do bloga mi wymarł
Ale powracam!
I wiesz ty co?! 2014!!??
Może czas ruszyć dupcie, a twój mózg z trybu off włączy się na on??
No ja mam nadzieje, że tak!
A co do rozdziału:
Boski, czytałam wszystko od nowa ^^
Jakie wspomnienia!
Too do zobaczenia laska!
To do nn :3
Pozdrawiam
Ciemność :*
Postaram się, ostatnio bardzo często myślę o tym blogu ale jakoś brak mi pomysłów i "weny".
UsuńNiestety też mam lenia i po pracy wolę poczytać książkę albo oglądać "heheszki" na Youtube...
Jeeeezu jestem takim leniem
Pliska pisz dalej bo wspaniale ci to wychodzi
OdpowiedzUsuńObecnie dużo pracuje i nie mam ani czasu ani weny na kolejne rozdziały ale postaram się coś sklecić pisząc co kilka dni po jednym zdaniu.
UsuńMoże coś z tego będzie :(