Bardzo ale to bardzo cieszę się, że czytacie i komentujecie. Tak bardzo poprawiacie mi dzień.
Wiem że powinnam wrzucać rozdziały częściej ale jestem okropnym leniem, strasznym wręcz. Gdyby karali za lenistwo dostała bym najgorszą karę albo nawet dożywocie.
Ciesze się, że siostry Adams powróciły do świata żywych.
Dziękuje bardzo: Sylka Popenda, Alallalaal Tulus, nothing at all, Katy13, Ciemność Zło i Ami Dreamer oraz qiwlu innym osobom za podnoszące na duchu komentarze.
Miłego czytania. :)
Trzy
dni później na największym drzewie w Podziemiu rozkwitły małe kwiatki które
zebraliśmy razem z Dawidem i Chrisem a następnie udaliśmy się w długą podróż
powrotną do Heiry.
-
Jak się do niej dostaniemy? – zagadałem Dawida.
-
Tak jak poprzednim razem.
Widząc, że nie ma ochoty na
rozmowy odsunąłem się troche od niego i wzbiłem się ponad nich. Jak miło znowu
poczuć wiatr między piórami. To szczęście przepełniające moje wnętrze… nie
jestem pewny czy powinienem czuć cos tak dobrego. W końcu nie należe do Aniołów
Światłości, nie jestem dobrym chłopakiem który przeprowadza staruszki na drugą
stronę ulicy. Pomimo mojej walki z wewnętrznym złem nie mogę mianowac się jako
dobra osoba. A mimo to czuje się taki szczęśliwy. Czy każdy Anioł czuje to samo
co ja?
Spojrzałem na chłopaków lecących
poniżej. Nie wyglądali na tak przejętych jak ja. Może oni potrafia się lepiej
kontrolowac niż ja. Nigdy nie powiedziałem że jestem najlepszy na świcie.
Wzbiłem się jeszcze wyżej i
zrobiłem kilka obrotów wokół własnej osi, nastepnie złożyłem skrzydła po bokach
i runąłem głową w dół tylko po to żeby rozwinąć skrzydła i z głośnym śmiechem
radości powtórnie wzbic się jak najwyżej.
Śmiałem się nadal kiedy obok
siebie poczułem Dawida. Zerknąłem na niego.
-
Nie patrz tak na mnie. Nie czujesz tego?
-
Czego? – odparł naburmuszony.
-
Tego. – rozłozyłem ręcę i wystawiłem twarz na wiatr – To taki cudowne uczucie.
-
Zachowujesz się jakbys leciał pierwszy raz w życiu.
-
Po prostu jestem szczęśliwy i uwielbiam latać.
Prychnął tylko ale nie odsunął
się ode mnie.
Po raz drugi wylądowaliśmy obok
wielkiego kamienia. Dawid miał rację, dostaliśmy się do Heiry tak samo jak
wcześniej. Przywitała nas ozięble i zaprowadziła to niewielkiej kamiennej
komnaty.
Pod jedną ścianą umieszczony był
piec w którym palił się ogień, na palenisku wisiał mały kociołek w którym coś
bulgotało. Na środku został umieszczony drewniany stół ale nie było nigdzie ani
jednego krzesła. Pod kolejną ścianą stał regał, a w nim różnego koloru i
różnego kształtu fiolki. Jedne były pełne a inne puste.
Przekazaliśmy czarownicy mieszek
z kwiatami. Bez słowa podeszła do paleniska i wrzuciła kwiaty do kociołka.
-
Byłam przygotowana na to że się dzisiaj pojawicie. – zamieszała w kociołku i
komnatę wypełnił mocny, wbijający się w nozdrza zapach. Złapała za jeden z
większych flakoników i nalała do niego wywar który zrobiła. Miał lekko różowy
kolor. Podała go Dawidowi który podziękował jej cicho.
-
Nie pijcie tego tutaj. Obaj musicie przemyśleć czy jesteście gotowi na takie
ryzyko. Tak jak wczesniej mówiłam nie wiem czy to zakończy się przyjaźnią czy
miłością ale jest to jedyny sposób na uratowanie tej waszej głupiutkiej
ludzkiej kobiety.
Zacisnąłem zęby i bez słowa
wyszedłem aby w tumanie piasku i małych kamieni zanleźć się przed kamieniem.
-
Czemu tak nagle wyszedłeś? Mógłbyś zachowywać się trochę uprzejmiej.
Wystarczyło zwykłe dziękuję.
-
Nie pozwole żeby ktoś źle mówił i Rosalie. – odburknąłem Dawidowi zaciskając pięści.
Pokręcił
głową i spojrzał na flakonik. Obejrzał go dokładnie z każdej strony a następnie
schował do kieszeni płaszcza.
Wszyscy
wzbiliśmy się w powietrze i ruszyliśmy do zamku. Kilka bardzo długich godzin
później weszliśmy do Sali Tronowej. Na wielkim czarnym tronie, obitym czerwonym
materiałem siedział mój ojciec, Lucyfer.
- Słyszałem, że wybrałeś się razem z naszym gościem w podróż. –
odezwał się władczym tonem.
- Tak, ojcze. – ukłoniłem się nisko, Dawid skinął głową ale
zrobił to z należytym szacunkiem. Na szczęście Chris został przed salą bo
strażnik ojca nie pozwolił mu wejść.
- Jaki był cel waszej wyprawy?
- Odnaleźliśmy Heirę która wykonała dla nas magiczny napój
dzięki któremu mamy nadzieję uratować Rosalie.
- Czarownikom się nie wierzy! – ryknął i przez dłuższą chwilę
jego głos odbijał się echem od ścian. – Co to za napój? – wyciągnął dłoń w moją
stronę a ja spojrzałem na Dawida.
- Ten napój pozwoli nam się zaprzyjaźnić dzięki czemu uda nam
się połączyć moce aby zniszczyć moc która wdarła się do niewinnej śmiertelnej. –odezwał
się Dawid.
- Ten napój nie zadziała – wysyczał Lucyfer. – A połączenie
mocy nie będzie możliwe ani teraz ani nigdy. Nie ważne czy się polubicie czy
znienawidzicie. Połączenie mocy nie jest możliwe.
- Dlaczego, ojcze? – zacisnąłem mocno szczęki aby nie krzyczeć
z wściekłości.
- Aby połączyć moce należy być bardzo potężnym Aniołem, a
takie smarki jak wy nic nie osiągnął.
- Nie docenia nas pan. – odparł spokojnie Dawid.
Ojciec
uśmiechnął się krzywo a następnie wyciągnął w naszą stronę rękę. Spomiędzy jego
palców zaczęła wypływać jakaś ciemna ciecz która wolno sunęła do nas po
czerwonym dywanie, oplotła nam kostki i zaczęła się coraz mocniej zaciskać,
wbijając igiełki zimna. Wyrywałem się ale nie przynosiło to żadnych efektów,
ciemna ciecz zaczęła oplatać moje łydki. Kiedy po raz kolejny wbiły się w moją
skórę igiełki upadłem na kolana krzycząc z bólu. Spojrzałem w lewo i
dostrzegłem że ciemna ciecz owija Dawida już do pasa. Ledwo oddychał i z całych
sił starał się zachować przytomność. Przysunąłem się bliżej do niego i złapałem
go za dłoń, w myślach przekazałem mu że nie może się poddać. Kiedy byłem
młodszy ojciec kilka razy ukarał mnie w ten sposób. Kiedy traciłem przytomność,
budziłem się kilka tygodni później z ranami po oparzeniach które nie chciały
się zagoić. Widząc jak Dawid się męczy przesunąłem dłoń na ciecz i wypuściłem
małą kulę ognia. Pokręcił lekko głową dając znak że to nie działa załamałem
się. W tym samym momencie ciecz otaczając mnie przesunęła się aż do klatki
piersiowej uniemożliwiając mi swobodne oddychanie. Dawid krzyknął z bólu i
zobaczyłem że macki cieczy dotykają go po szyi zostawiając małe czerwone ranki.
Spojrzeliśmy
sobie w oczy i z poczuciem siły, która była naszą rezerwą, wystawiliśmy w swoją
stronę otwarte dłonie a następnie wystrzeliliśmy wiązkę mocy, która po
zderzeniu się ze sobą utworzyła małą kulę zmieniającą kolory. Ciecz rozprysła
się po całej podłodze i ścianach. Ostatkiem sił spojrzałem na ojca i jego
uśmiech.
Otworzyłem
oczy. Leżałem w swojej sypialni, na krześle obok łóżka drzemał Dymitr.
Ostrożnie podniosłem się.
- Połóż się. – na brzegu
łóżka nie wiadomo skąd pojawiła się Isabella. -
Jak się czujesz? – przyłożyła swoją dłoń do mojego czoła. – Nie pamiętam
kiedy ostatni raz byłeś aż tak zmęczony.
- Już mi lepiej. – rozejrzałem się po komnacie żeby
przypomnieć sobie wszystkie ostatnie wydarzenia – Co z Dawidem?
- Też leży. Chris z nim teraz jest. Twój ojciec prosił
żebyście do jutra nie wstawali.
- Czemu nam to zrobił?
- Zrobił to specjalnie. – z krzesła podniósł się Dymitr. – On nienawidzi
czarowników.
- To prawda. – do komnaty weszła Eve. Moja matka jak zwykle wyglądała
fantastycznie, długie czarne włosy powiewały przy każdym jej ruchu, czarne oczy
patrzyły na mnie z typową matczyna miłością. Usiadła na wolnym krześle najbliżej
łóżka podwijając lekko długą suknie w beżowym kolorze z zielonymi wzorkami. –
Twój ojciec nie lubi czarowników – odezwała się łagodnie – chciał znaleźć inny
sposób na połączenie twojej mocy z mocą Dawida. I jak widać udało się wam.
- Chcesz powiedzieć że połączyliśmy swoje moce?
- Tak syneczku – pogłaskała mnie po dłoni – ale jesteście za
słabi żeby uratować śliczną Rosalie. Musicie jeszcze trochę poczekać z akcją
ratunkową.
Położyłem
się na miękkich poduszkach i zamknąłem oczy.
Połączyliśmy
swoje moce. Możemy uratować Rosalie. W końcu cos nam się uda.
Bezwiednie
uśmiechnąłem się.
Jednak jest jakaś szansa ! Całe szczęście, bo sprawy wyglądały bardzo źle . Ciekawa jestem tego eliksiru i w jaki sposób by zadziałał, jednak pokaz mocy ojca i jego skutki po prostu zwaliły mnie z nóg . Udało im się, więc może po jakimś treningu będą gotowi do działania . Oby ;) Pozdrawiam, weny !
OdpowiedzUsuńP.S. Dzięki ! My też cieszymy się, że mamy już trochę więcej czasu na aktywne życie w blogosferze :D
[ http://odglosy-nocy.blogspot.com/ ]
Zapraszam na nowy rozdział ! ;)
OdpowiedzUsuńDo ugryzienia ! ;**
[ http://odglosy-nocy.blogspot.com/ ]
Nowy ! Zapraszam ! ;)
OdpowiedzUsuń[ http://odglosy-nocy.blogspot.com/ ]
Znalazłam twojego bloga i jestem po prostu zachwycona. Cudnie piszesz i tematyka opowiadania jest świetna ^^ Będę czekać na kolejne rozdziały. Weny życzę i zapraszam do mnie:
OdpowiedzUsuńhttp://my-dream-is-love.blogspot.com/?m=1
Jak można w takim miejscy zakończyć pisanie ?! Dziś trafiłam na twojego bloga i od razu przeczytałam wszystkie rozdziały. Bardzo interesująca i wciągająca fabuła. Niestety jestem zawiedziona ze nie dowiem się co stało sie dalej a nie powiem ogromnie nie to ciekawi :(
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, postaram się poprawić :)
UsuńHejka prosze udostepnij kolejny rozdzial ta historia mega mnie wciagnela
Usuń